Sławomir Jastrzębowski: Zaleganie afektu, czyli dyplomacja w krótkich spodenkach

2013-12-03 3:00

Premier Donald Tusk zabrał głos na temat gigantycznej wpadki swojego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego.

Sikorski ma to nieszczęście, że ma telefon, a w tym telefonie ma niestety popularny program pozwalający na natychmiastowe przekazywanie krótkich komunikatów. Minister ma również to nieszczęście, że ma zaleganie afektu do Kaczyńskiego oraz też jeszcze to ma, że ma impulsywność nastolatka. Sporo więc Sikorski ma. I przy tym stanie posiadania napisał minister: "Oczekuję od polityków PiS deklaracji, ile polskich miliardów chcą wpompować w skorumpowaną gospodarkę Ukrainy, aby przekupić prezydenta Janukowycza".

Zobacz też: Ukraina chce do Unii Europejskiej

I osłupiał naród polski wraz z ukraińskim. Bo jak to? To ten minister tego rządu jest w końcu za tym, żeby Ukraina stowarzyszyła się z UE, czego chce Europa, czy żeby się nie stowarzyszyła, czego chce Rosja. Czy to możliwe, żeby Sikorski z czystej niechęci do PiS i do Kaczyńskiego zaczął reprezentować interesy Rosji? Hm. No chyba niemożliwe. Zaczęło się więc tłumaczenie Sikorskiego, że on wcale nie napisał tego, co napisał. Że wcale nie obraził niedyplomatycznie Ukraińców i że wcale nie uprawiał dyplomacji w krótkich spodenkach.

I wczoraj premier Tusk bronił - ale już dyplomatycznie - swojego ministra, mówiąc, że przekaz był dobry, chociaż: "Nie zachwycam się formą" oraz "Twitter nie jest najlepszym narzędziem do uprawiania dyplomacji". Gdybyśmy spróbowali przełożyć to na prawdziwe niedyplomatyczne emocje premiera, to zapewne brzmiałyby one mniej więcej tak: "Sikorski, czy ty zwariowałeś? Czy ty masz dobrze w głowie? Dawaj ten telefon. I żebyś mi się trzy razy zastanowił, zanim następnym razem coś ćwierkniesz".