Do tej pory wydawało się, że to Janusz Palikot potrafi szokować. To już przeszłość, naprawdę potrafi szokować Roman Kotliński.
Właśnie nie przebierając w środkach, zaatakował Monikę Olejnik, która wypomniała mu promowanie esbeckiego mordercy Piotrowskiego. Związek między Kotlińskim a Piotrowskim wydaje się na tyle ciekawy, że warto się nad nim chwilę zatrzymać. Otóż Kotliński lata temu, wprowadzając na rynek swój tygodnik "Fakty i Mity", użył Piotrowskiego jako wabika i reklamy swojego pisma. Piotrowski pojawił się na specjalnej konferencji prasowej w Łodzi poświęconej temu tytułowi i dawał tam twarz i głos.
To nie koniec. Telewizja łódzka rządzona wtedy przez różne indywidua nakazała dwóm dziennikarzom przeprowadzenie wywiadu z esbekiem mordercą, który w zasadzie był promocją ohydnego zbira i tytułu prasowego. Po tym wywiadzie z pracy wyleciało dwóch dziennikarzy i ich szefowie. Skrupułów zbyt dużych Kotliński nie miał, ale miał dobre znajomości. Teraz "Rzeczpospolita" napisała, że już jako kleryk miał zostać zarejestrowany jako Tajny Współpracownik esbecji o pseudonimie Janusz i w roku 1989 podpisać zobowiązanie dla SB. Nie ujawnił tego w oświadczeniu lustracyjnym, więc może przestać być posłem.
Cóż, chcę wierzyć, że partia Palikota to przypadkowa zbieranina i hałastra. W przeciwnym razie jest powód do strachu...