Sławomir Jastrzębowski komentuje: Koncepcja Stadionu Narodowego

2013-12-11 3:00

Od razu zaznaczam, że to nie moja koncepcja i że nie chodzi wcale o to, żeby jakiś nowy stadion budować. Albo żeby podsumować, ile nakradli znajomi królika przy budowie naszego baaardzo drogiego Stadionu Narodowego nad Wisłą.

Chodzi o coś dużo ważniejszego. Otóż nas, Polaków, jest w Polsce ok. 37 milionów, bo prawie 2 miliony zwiały przerażone dobrobytem. A jak mi uświadomił pewien znany człowiek, Polaków partyjnych, to znaczy takich aktywnych działaczy, jest ok. 50 tysięcy. Dodam, że chyba nikt z tych 50 tysięcy nie ucieka z Polski przerażony dobrobytem, chyba że chwilowo emigruje do Parlamentu Europejskiego na tzw. chapanie, czyli 5-letnią kadencję za prawie 50 tysięcy złotych miesięcznie. Wróćmy jednak do tych naszych partyjnych 50 tysięcy członków.

Zobacz: Sylwester w Warszawie: wiemy kto wystąpi przed Stadionem Narodowym!

Otóż według - nie mojej niestety - koncepcji Stadionu Narodowego można by ich wszystkich, mimo różnic, zaprosić na ów nowoczesny stadion i tam zdradziecko zamknąć. Żeby tylko nie wychodzili. Oczywiście, trzeba by humanitarnie zrobić wszystko, aby odczuwali jak najmniej dolegliwości. Czyli przynosić im popcorn i zimne picie. I generalnie przynosić im prawie wszystko, co by chcieli, żeby tylko nie wychodzili. W tym czasie - jak mówi koncepcja - Polacy zatrudniliby sobie administratora. Normalnie firmę, nie żadnych polityków. Tak jak na przykład wspólnoty mieszkaniowe zatrudniają firmy, żeby im administrator administrował.

Polacy powiedzieliby takiej firmie w formie umowy: "Słuchajcie, nie kradniecie, nie wykorzystujecie stanowisk dla siebie i swoich rodzin, nie układacie przetargów, nie kombinujecie z lewymi nagrodami dla siebie, nie tworzycie lewych niepotrzebnych etatów dla rodzinek, ale za to dbacie, żeby ludzie mogli tu wreszcie godnie żyć, żeby emerytura nie wynosiła 200 euro, żeby przy budowie nie kradł kto mógł, żeby polska nauka, technika i kultura dźwignęła się wreszcie z kolan etc.". Według tej koncepcji politycy byliby wyłącznie potrzebni na Stadionie Narodowym i to oznaczałoby najmniejsze możliwe straty dla kraju. Ktoś może oczywiście powiedzieć, że ta koncepcja to zwykły absurd. Ale czy większym absurdem nie jest bierne obserwowanie przez 37 milionów Polaków, jak 50 tysięcy demontuje cały wielki, piękny kraj?