To cenna wiedza. Ceną za nią było kilka złamanych karier. Nigdy już Rywin Lew nie zaryczał. Czego dowiemy się z taśm Giertycha? Jak twierdzi tygodnik "Wprost", kilku rzeczy. Drobiazgów, jak ten, że Giertych jest w stanie osuszyć 0,75 litra wódki w czasie trzygodzinnego spotkania służbowego i logicznie rozmawiać. To jedynie koloryt.
Dowiedzieć się mamy również, że żarty z "pedałów" są dla mecenasa elit zabawne, podobnie jak konstruowanie listy "najbardziej wpływowych pedałów". To w sumie też koloryt, chociaż tak zwana elita może się za to na Giertycha naburmuszyć.
Dzisiejszy "Wprost" na coś innego kładzie jednak nacisk, drukując kompromitujące rozmowy. Na pośrednictwo w mało etycznym wyciszeniu książki za pieniądze (nie takie rzeczy adwokaci negocjują), także na usiłowanie konstruowania hakowego biznesu.
I tu mecenasowi Giertychowi trzeba zadać pytanie: czy miał pan pomysł na wyciąganie od znanych przedsiębiorców pieniędzy, korzystając ze swoistego szantażowania ich niewygodnymi informacjami? "Wprost" twierdzi, że to jest właśnie na taśmach. To już nie koloryt. To pachnie przestępstwem. Chyba że mecenas tylko tak sobie żartował.
Giertych chce 500 tysięcy złotych od tygodnika za publikację. Cóż za zdumiewające spuszczanie z tonu! Przecież reprezentując ministra Sławomira Nowaka, od "Wprost" domagał się 30 milionów. Po tych pragnieniach Nowak jest skutecznie skompromitowany, zasiada na ławie oskarżonych i pożegnał się z PO. Giertych po swoich różnych zmianach polityczno-medialnych przyjaciół jest dziś postrzegany jako albo nadzwyczaj elastyczny realista, albo jako pozbawiony ideałów zdrajca zasad.
Moim zdaniem Giertych jest po prostu Giertychowi wierny do końca. Ale od dziś będzie już raczej miauczeć, niż porykiwać.
Zobacz też: Afera taśmowa. Giertych: Nisztor jest elementem grupy przestępczej! Nisztor: To absurdalne
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail