W Polsce, w której żyję, obywatel jest wrogiem. Wrogiem, którego trzeba oskubać, którego na wstępie należy traktować jak złodzieja, złoczyńcę lub też frajera. Bo w Polsce, w której żyję, są obywatele i nadobywatele. Nadobywatel jest urzędnikiem, który nie ma ochoty służyć obywatelowi, z którego podatków dostaje pensję. Taki urzędnik-nadobywatel lubi władzę specyficznie rozumianą jako gnębienie i strzyżenie obywatela. To gnębienie i tresura odbywa się na różne sposoby. Jedną z ulubionych maczug na głowy obywateli jest ordynacja podatkowa. Nasze prawo podatkowe jest nieprzejrzyste, skomplikowane, po prostu złe. I o to właśnie nadobywatelom chodzi. Bo jak jest złe prawo, to zawsze można nim uderzyć w głowę obywatela. I tu pojawiła się jaskółeczka. Prezydent zgłosił kilka miesięcy temu projekt fundamentalnych zmian w ordynacji podatkowej. W skrócie - jeśli jakiś przepis okazuje się niezrozumiały, to trzeba go interpretować na korzyść podatnika. Tak mają robić urzędy skarbowe i sądy. Logiczne, proste, cudowne i w bardzo dobrym kierunku. Więc oczywiście nie może się spodobać wszystkim tym nadobywatelom, bo jak będą pokazywać swoją władzę? Jak będą Polaka gnębić? Jak będą go teraz skubać. No, a poza tym to oni wreszcie musieliby napisać proste przepisy, korzystne dla obywatela. Zamiast głosować nad projektem prezydenckich zmian w Sejmie, wrzucono go na miesiąc do podkomisji pod pozorem, że to nie jest takie proste. Owszem, to jest całkiem proste, tylko rewolucyjnie zmienia ideę tego państwa. Zamiast państwa niszczącego obywatela-Polaka mielibyśmy wielki krok w stronę państwa pomagającego, ba, służącego obywatelowi-Polakowi. Czyli w stronę normalności wreszcie. Tylko że oni, wszyscy ci uważający się za ćwierćbogów nadobywatele, bardzo tego nie chcą. Czy Państwo też tak mają, że kochają Państwo Polskę, a nienawidzą czasem tego państwa?
Zobacz: Zdaniem naczelnego. Sławomir Jastrzębowski: Komornicy na mnie donieśli. Raduje się moje serce
Zapisz się: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail