Sławomir Jastrzębowski: Doktor G. jak Gazik wygrał z Polską

2011-06-15 13:01

Maładiec! Walczy o swoje z całych sił i wygrywa! Teraz wygrał 8 tysięcy euro. Może kupi sobie za to markowych alkoholi albo kilka wiecznych piór, bo od pacjentów to może na razie nie dostać... Któż taki? Nasz dzielny warszawski kardiochirurg Mirosław G., pupilek elitek, podejrzanych o łapówkarstwo oraz salonowo ubarwionych żurnalistów. Brawo doktorze G. jak Gazik! Twoje męstwo wiele mówi nam o rzeczywistości, w której trwamy.

Czemu zwykłym Polakom może się to „G” kojarzyć z gazikiem? Otóż prokurator ustalił, że znany nasz kardiochirurg G. zostawił po operacji gazik w sercu pacjenta. Wyjął dopiero po tygodniu, a potem pacjent umarł i to nie ze starości. W związku z tym prokurator postawił doktorowi Gazikowi, tfu, przepraszam, doktorowi G. zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci pacjenta.

Teraz doktor Gazik, jeszcze raz przepraszam, doktor G. oczywiście, wygrał wczoraj przed Trybunałem w Strasburgu 8 tys. euro od Polski. Dlaczego wygrał? Może dlatego, że jednak nie brał łapówek? Nie, nie dlatego, tego jeszcze nie wiadomo. Może dlatego, że jednak zostawienie gazika w sercu pacjenta było zabiegiem leczniczym? Nie, też nie dlatego!

Wszystkie felietony redaktora naczelnego "Super Expressu" i SE.pl >>>

To jakąż to zbrodnię uczyniła Polska doktorowi G. jak Gazik, że aż w Strasburgu szukał ratunku? Otóż decyzję o jego tymczasowym aresztowaniu podpisał nie sędzia, tylko asesor, czyli taki młodszy sędzia. Świat nie widział jeszcze większej zbrodni!

Paluszki tego „wirtuoza” (jeden z dziennikarzy naprawdę tak nazywał tego podejrzanego lekarza) przeliczą teraz pieniądze od Polski, a zachwyceni nim żurnaliści wzniosą pieśń nad umęczonym. Bo tak to już jest, że jak się z Gazika robi bohatera, to można się przy tym upaprać...