Sławomir Jastrzębowski: Do kin, czyli albo fikcja, albo nie

2011-06-03 10:22

Namawiam do wizyty w kinie, do obejrzenia filmu "Uwikłanie". I do przeczytania książki o tym samym tytule, na podstawie której film powstał. Książkę, rasowy, mięsisty kryminał, napisał Zygmunt Miłoszewski, który nie tak dawno temu był dziennikarzem "Super Expressu". Film nakręcił Jacek Bromski, reżyser znany choćby z "Zabij mnie glino" czy "Kariery Nikosia Dyzmy". Film właśnie wchodzi na ekrany polskich film, a patronem medialnym jest między innymi "Super Express". Ten film to będzie wielki sukces.

Umiejętnie zawikłana historia kryminalna jest serwowana z najlepszymi przyprawami. Z tajemnicą, z psychologią, z rozsypanymi puzzlami przyczyn, osób i skutków, z siłami prawie nadprzyrodzonymi i oczywiście z wątkiem miłości, która nie powinna się wydarzyć, ale ona przecież nikogo się nie słucha...

Piękną panią prokurator gra zmysłowa Maja Ostaszewska, a nie tylko w śledztwie pomaga jej nie do końca cyniczny i nie do końca zblazowany gliniarz Marek Bukowski. Filmowy duecik, że palce lizać. W filmie najciekawszy jest jednak przekaz historyczno-współczesny. Zbudowany na spiskowej teorii dziejów, która może jest fikcją, a może niestety nie.

Przeczytaj koniecznie WSZYSTKIE SUPER KOMENTARZE redaktora naczelnego Super Expressu i SE.pl >>>

Według tej wizji naszym krajem współcześnie rządzą od początku do końca grupy dawnych esbeków, którzy dzięki braku lustracji są w posiadaniu teczek z ponurymi tajemnicami z przeszłości wielu wpływowych osób. W wyrafinowanego esbeka erudytę wciela się Andrzej Seweryn. Udanie.

Ludzi używa jak marionetek, jego władza jest absolutna, wszechwymiarowa i nierzucająca się w oczy. Nie ma podłości, której nie dopuściłby się dla utrzymania władzy, czyli czegoś więcej niż pieniędzy. Pewien bardzo znany redaktor powiedział po obejrzeniu "Uwikłania", że to "film pisowski". Nie popadajmy w histerię, to po prostu bardzo dobry film. Albo fikcyjny, albo nie do końca.