Oto poseł Stefan Niesiołowski w maju tego roku w niezwykle ordynarny, brutalny sposób zaatakował dziennikarkę. Uderzył w jej kamerę, a jej samej (kobiecie!) wywrzeszczał publicznie: "Won stąd!". Taką ma Niesiołowski z Platformy kindersztubę. Platforma Niesiołowskiemu za ten bezprzykładny akt chamstwa nie zrobiła nic, bo to "ich Stefan". Kary dyscyplinarnej dla posła domagało się Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich. Wczoraj komisja etyki poselskiej zajęła się między innymi sprawą majowego chamstwa Stefana Niesiołowskiego. Mogła go ukarać raczej symbolicznie: zwróceniem uwagi, upomnieniem lub naganą. Nie ukarała go w żaden sposób. W ŻADEN! Szef komisji (Kazimierz Ziobro) szczerze przyznał, że sprawa Niesiołowskiego "była jednoznacznie do ukarania, ale nastąpił podział głosów i w związku z tym poseł Niesiołowski nie został ukarany". Innymi słowy, większość gangu (?) w komisji uznała, że trzeba swojego Stefana bronić, bo ma być bezkarny, bo jest nasz i basta? Dobrze, niech Wam posłowie będzie. Mogliście tak zrobić, więc sobie zrobiliście.
To ja mam do Was jedno proste pytanie: czy w związku z Waszym wczorajszym orzeczeniem, co można, a czego nie można, ja, obywatel, mogę bezkarnie, publicznie wrzeszczeć na posła, który z jakichś powodów nie spodoba mi się: "WON STĄD!"? Mogę czy nie? Skoro Niesiołowskiemu pozwalacie, to chyba nam, obywatelom, nie będziecie zabraniać? Przecież od kogo, jak od kogo, ale od Niesiołowskiego to my na pewno nie jesteśmy gorsi.