Publicyści, ale także politycy Platformy Obywatelskiej, komentując ten krok Sikorskiego, nie szczędzą mu gorzkich słów. Nasza dyplomacja w starciu z dyplomacją rosyjską zawiodła, choć może nie do końca należy ją za to winić. Nie jesteśmy równorzędnymi partnerami dla największego państwa na świecie, dysponującego prawie nieograniczonymi złożami ropy, gazu, a przede wszystkim bronią jądrową. Sądzę, że nie mylą się ci z publicystów, którzy przetrzymywanie przez Rosjan wraku naszego samolotu odczytują jako celowe upokorzenie niepokornego państwa polskiego. Choć wrak jest naszą własnością, nie potrafimy, nie mamy skutecznych środków, argumentów, które skłoniłyby Rosjan do zwrotu tupolewa. Czy dyplomacja Unii Europejskiej będzie chciała interweniować w tej sprawie? Czy ta interwencja będzie owocna? O tym przekonamy się w najbliższej przyszłości. Już dziś wiemy jednak, że Sikorski zwrócił się o pomoc za późno. Od katastrofy minęło ponad dwa i pół roku. Jeśli wrak ma pomóc w ustaleniu przyczyn tragedii, a na to liczy wielu ekspertów, ta zwłoka oznaczać może zmarnowane szanse. Oby Unia okazała się skuteczniejsza od naszego ministra spraw zagranicznych.
Sławomir Jastrzębowski: Co gorsze? Bezradność czy zwłoka Sikorskiego?
Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski oficjalnie poprosił Unię Europejską o pomoc w odzyskaniu wraku naszego prezydenckiego samolotu Tu-154M. Do tej pory nasi politycy mówili, że Rosjanie oddadzą nam szczątki samolotu zaraz po zakończeniu ich śledztwa (czyli nie wiadomo kiedy), albo że trwają rozmowy na najwyższym szczeblu i wkrótce zostaną zakończone sukcesem, czyli zwrotem tego, co zostało po samolocie. To wszystko okazało się mydleniem oczu. Radosław Sikorski, zwracając się o pomoc do szefowej europejskiej dyplomacji Catherine Ashton, przyznał się publicznie do spektakularnej niestety porażki i bezsilności naszej dyplomacji.