Jak to możliwe? Polskie sądy biorą za dobrą monetę opinie lekarzy, którzy twierdzą, że Kiszczak nie może odpowiadać przed prawem. Ci sami lekarze nie odpowiadają jednak na pytanie, jak to możliwe, że ten rzekomo chory człowiek w innych, pozasądowych, okolicznościach sprawia wrażenie całkiem zdrowego i niezwykle żwawego. Triumfują więc piewcy teorii spiskowych, według których Kiszczak jest nietykalny, bo przy meblu Okrągły Stół zapewnił ją sobie teczkami pełnymi świetnych do szantażowania informacji. Cóż, postronny obserwator polskiej sceny politycznej może wysnuć dokładnie takie same wnioski. I oto żyjemy w kraju, w którym kat jest bezkarny, ale za to bardzo dobrze sytuowany, a jego ofiary nieme i wrzucone w nędzę głodowych emerytur.
Ktoś może powiedzieć, żeby dać spokój staremu komuniście i jego zbrodniom, żeby zdać się na biologię, która załatwi i tę sprawę, tak jak zrobiła to z Jaruzelskim. Nie zgadzam się z tym. Po pierwsze, gdyby Jaruzelski został skazany za zbrodnie, za które skazany być powinien, jego pogrzeb wyglądałby zupełnie inaczej. Ale to nie jest najważniejsze. Najważniejsza w przypadku Jaruzelskiego i teraz Kiszczaka jest informacja płynąca od państwa polskiego do młodych Polaków: nie liczcie na sprawiedliwość, w tym kraju rządzą zupełnie inne mechanizmy. Tymczasem w cywilizowanym świecie starsi od Kiszczaka zbrodniarze są skazywani przez sądy nawet wtedy, gdy cały proces muszą przesiedzieć na inwalidzkich wózkach. Ale tam, na Zachodzie, państwa do obywateli kierują całkiem inny przekaz: zbrodnie muszą być ukarane! To ważne dla budowania przyszłych pokoleń.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Super Expressu na e-mail