A teraz do rzeczy. Pierwszy wyrok zapadł w sprawie PiS kontra wydawca „Gazety Wyborczej”. Dziennikarz „Wyborczej” napisał komentarz pod tytułem „Mafijne państwo PiS”. Skrytykował w nim ułaskawienie przez prezydenta Andrzeja Dudę w mocnych słowach. PiS uznał, że porównanie legalnie działającej partii do mafii jest uwłaczające i zażądał od „Wyborczej” przeprosin. I PiS sprawę przegrał z kretesem. Apolityczny sędzia stwierdził, bowiem słusznie w uzasadnieniu wyroku, że „Partie polityczne powinny się liczyć z ostrą, a nawet przesadną krytyką” i dodał, że ochrona prawna polityków jest mniejsza niż zwykłego obywatela. Co prawda znalazły się marudy, które zamiast cieszyć się z potwierdzonej wolności słowa w naszym pięknym kraju, zaczęły bąkać, że wyrok jest taki, bo niby, że sędziowie nie kochają PiS, a „Wyborczą” to lubią, ale to tak jawne bzdury, że nie warto się nimi zajmować. I drugi świeży także wyrok w podobnej sprawie, traktujący zarówno o wolności słowa. Paweł Kukiz po zatrzymaniu w ubiegłym roku Jana Burego z PSL, któremu postawiono zarzuty korupcyjne, porównał sobie w telewizji działania PSL do zorganizowanej grupy przestępczej. PSL podobnie jak PiS obraziła się i poszła do sądu w bardzo podobnej sprawie. I też zapadł wyrok. Ale tu podobieństwa Szanowni Czytelnicy się kończą. O ile PiS-u „Gazeta Wyborcza” nie musi przepraszać, bo „partie polityczne powinny się liczyć z ostrą, a nawet przesadną krytyką”, to Kukiz musi jednak PSL przeprosić. Dlaczego? Bo tak! I tyle na dzisiaj o równości obywateli wobec prawa, o apolityczności sędziów polskich, którzy sami siebie nazywają nadzwyczajną kastą ludzi. I na koniec jedno krótkie słowo: kompromitacja.
Zobacz: Jan Grabiec: Chodzi wyłącznie o polityczne igrzyska