Sławomir Jastrzębowski: Afera hazardowa, czyli co wolno

2011-04-08 4:00

Wreszcie sprawiedliwości stało się zadość! Prokuratura uznała, że żadnej afery hazardowej nie było. Że tam jakieś może były jedynie nieetyczne i charakteryzujące się niskimi standardami rozmowy. Wielkie mi co - według apolitycznej prokuratury. No, pięknie, pięknie... Ważniejsze jest jednak, że umarzając śledztwo w sprawie afery z rządzącymi posłami w roli głównej, chcąc nie chcąc prokuratura poinformowała społeczeństwo polskie, co robić wolno.

Otóż po pierwsze: posłowi i ministrowi (akurat w tym przypadku PO, ale chyba innym też?) jak najbardziej wolno rozmawiać przez telefon z biznesmenami o różnych biznesowych zmianach prawa, które mogłyby dać trochę milioników.

Po drugie: wolno ważnemu politykowi się kajać przed bogatym i wypowiadać frazy: "Rysiu, załatwimy!" (jeśli bogaty nie byłby akurat "Rysiem", to wolno zmienić mu imię i chyba załatwiać też wolno).

Przeczytaj koniecznie: Sławomir Jastrzębowski: Rysiu, załatwiliśmy?

Po trzecie: przybocznemu ministra o nazwisku Rosół wolno spotykać się z córką bogacza w "Pędzącym Króliku" i opowiadać tam sobie najróżniejsze różności.

Po czwarte: minister Drzewiecki (ale chyba jakiś inny też by miał pozwolone) może starać się tę córkę bogacza, z którą spotkał się młody Rosół, przedstawiać jako osobę jak najbardziej nadającą się do pracy w zarządzie Totalizatora Sportowego.

Po piąte: poseł Chlebowski może sobie od czasu do czasu pospacerować i pogaworzyć na cmentarzu z bogatym biznesmenem; cmentarne otoczenie uspokaja.

Po ostatnie: wolno się posłowi Chlebowskiemu przed dziennikarzami reprezentującymi opinię publiczną pocić. Pocić można się bez ograniczeń!

Natomiast na pytanie, czy z ludzi można robić idiotów, prokuratura jeszcze się nie wypowiedziała.