Dużo wolnych miejsc w szkołach

i

Autor: Canva.com Nie będzie rekrutacji uzupełniającej - zdjęcie poglądowe

Nadchodzi ARMAGEDON? Powrót uczniów do szkół. "Kto za to zapłaci?". W tle miliony złotych!

2020-08-26 7:35

Proszę zauważyć, że dyrektor nie jest kreatorem budżetu. Gdyby nim był, to rozumiem, że podejmuje decyzje dotyczące wydatkowania i jest gospodarzem pełną gębą. Jeżeli mówimy, że dana szkoła chce mieć bramki do pomiaru temperatury, to słyszymy, iż mamy je kupić. Tyle, że taka bramka kosztuje blisko 8 tys. zł. Ilu dyrektorów podejmie decyzję o tym, aby nabyć taką bramkę? Kolejna sprawa: maseczki. Minister mówi, że dyrektorzy mają prawo zadecydować, aby uczniowie nosili maseczki. I teraz znowu: kto za to zapłaci? Maseczki nie kosztują 100-200 zł. To kwoty sięgające najpewniej setki mln zł - mówi "SE" prezes ZNP Sławomir Broniarz.

„Super Express”:- Minister edukacji Dariusz Piontkowski odwiedził w poniedziałek kilka szkół. W jednej z nich mówił, że: „dyrektorzy cieszą się, że ogólnopolskie wytyczne są elastyczne”. Mówiąc to miał na myśli wskazówki dotyczące funkcjonowania placówek edukacyjnych w czasie epidemii. Rzeczywiście jest to plus?

Sławomir Broniarz:- Cieszymy się, że są takie szkoły i tacy dyrektorzy, którzy doceniają wytyczne MEN. Jednak dla mnie bardziej liczy się ogólnopolskie stanowisko kadry nauczycielskiej, które wyraża pogląd zgoła odmienny od tego, jaki prezentuje pan minister. - Wiele osób zastanawia się, czy szkoły rzeczywiście są gotowe na to, aby 1 września przyjąć uczniów i zapewnić im bezpieczeństwo w czasach zarazy?- Nie mam wątpliwości, że decyzja o przeniesieniu odpowiedzialności na dyrektorów szkół ma podłoże ekonomiczne.- Co chce pan przez to powiedzieć?- Proszę zauważyć, że dyrektor nie jest kreatorem budżetu. Gdyby nim był, to rozumiem, że podejmuje decyzje dotyczące wydatkowania i jest gospodarzem pełną gębą. Jeżeli mówimy, że dana szkoła chce mieć bramki do pomiaru temperatury, to słyszymy, iż mamy je kupić. Tyle, że taka bramka kosztuje blisko 8 tys. zł. Ilu dyrektorów podejmie decyzję o tym, aby nabyć taką bramkę? Kolejna sprawa: maseczki. Minister mówi, że dyrektorzy mają prawo zadecydować, aby uczniowie nosili maseczki. I teraz znowu: kto za to zapłaci? Maseczki nie kosztują 100-200 zł. To kwoty sięgające najpewniej setki mln zł. - Wróćmy do wytycznych. Czy poza elastycznością są również konkrety?- Nie! Dyrektorzy nie wiedzą, kto zapłaci za sprzęt ochronny. Nie wiedzą, czy będą potrzebowali większej ilości nauczycieli. Wyzwaniem jest kwestia, czy nauczanie ma się odbywać w formie hybrydowej. Dyrektorzy będą musieli zweryfikować, czy każdy uczeń, jeśli część nauczania będzie zdalna, ma dostęp do komputera. Nie wszyscy mają internet. Jest zbyt wiele znaków zapytania, a czas ucieka. - To jak to w końcu jest? MEN twierdzi, że przekazał dyrektorom konkretne dyspozycje. Jednak z pana opisu wyłania się szkoła pełna chaosu i braku przejrzystych rozporządzeń. - Minister na jednej z konferencji pokazał plakat, na którym napisane było 10 podstawowych wytycznych, które należy zastosować. Związek przekazał Radzie Miasta Warszawy kolejne 13 wytycznych. Wydział Edukacji w Warszawie przygotował zaś 32 strony dotyczące nauki w szkołach w czasie epidemii. Jeżeli dyrektor otrzymałby konkretne wytyczne, to wszystko byłoby dobrze. Jednak ich nie ma. Ujednolicenie jest ważne. Jeśli wytyczne są elastyczne, tak jak mówi pan minister, to nie ma jednolitości.- Zwłaszcza, że są nauczyciele, którzy pracują w kilku placówkach…- Owszem. Nie wyobrażam sobie, aby nauczyciel, który pracuje w 3 szkołach w każdej stosował się do innych zasad. W jednej trzeba będzie nosić maseczki, w drugiej nie, a w trzeciej tylko na korytarzu. Musimy zachować się optymalnie. Jednolite procedury to podstawa. Nikt nie wymaga, aby minister określał, ile wieszaków ma wisieć w szatni, ale na Boga: ustalmy te same zasady, które będą obowiązywały wszędzie. Rozmawiała Sandra Skibniewska