"Super Express": - 24 godziny oczekiwania na autoryzację w przypadku dziennika, trzy dni w przypadku tygodnika, kara grzywny dla dziennikarza, który autoryzacji nie dokona. Jak ocenia pan propozycje zmian w prawie prasowym?
Krzysztof Skowroński: - Jako Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich mamy uchwałę, w której stwierdzamy, że w ogóle powinno się odejść od autoryzacji. Jak rozumiem, proponowane zmiany służyć mają przyśpieszeniu procedury autoryzacyjnej, wydobywa to nas z jakiejś szarej strefy, bo do tej pory nie było żadnych terminów. Z drugiej strony nie było też żadnych grzywien. Mimo to propozycję zmian oceniam jako krok w dobrym kierunku.
- Dlaczego?
- Wywiad nieautoryzowany w terminie będzie de facto uwolniony. A więc jeżeli rozmówca w ciągu 24 godzin nie autoryzuje wywiadu, to teraz nie będzie mógł mieć pretensji o to, że wywiad ten będzie opublikowany bez autoryzacji.
- A czy grzywna dla dziennikarzy to dobry sposób na egzekwowanie prawa?
- Żadnej sankcji, która jest wymierzona w swobodny obieg informacji, nie pochwalamy, ale w tym przypadku ta sankcja jest znośna. Bo jeżeli są ustalone terminy, reguły gry, to zawsze jest lepiej niż wolnoamerykanka. Choć nie oznacza to, że brak autoryzacji w ogóle byłby wolnoamerykanką - to także byłyby reguły gry.
- No właśnie. Przepis o autoryzacji w Polsce wywodzi się z PRL, konkretnie jeszcze ze stanu wojennego. Po co go zmieniać, przekształcać, skoro można go znieść?
- Autoryzacja występowała nie tylko w krajach komunistycznych. Oczywiście są różne podejścia. Lepiej budować świat oparty na wzajemnym zaufaniu i nie autoryzować niczego. Jednak rozumiem, że w świecie zaufanie jest coraz rzadsze, a propozycje zmian to ochrona przed nadużyciami. Nadużyć, również wśród dziennikarzy, jest naprawdę sporo. Nie można więc dziwić się tym, którzy wprowadzają zmiany w prawie prasowym i tę autoryzację utrzymać.
Zobacz także: Konrad Szymański: atom gwarancją bezpieczeństwa