Kamil Durczok, Krzysztof Skiba

i

Autor: Marcin Smulczyński/SUPER EXPRESS, EAST NEWS Kamil Durczok, Krzysztof Skiba

Skiba zdradził, jak Kamil Durczok pił wódkę. Mocne pożegnanie zmarłego dziennikarza

2021-11-16 15:27

Informacja o śmierci, w wieku zaledwie 53 lat, Kamila Durczoka wstrząsnęła całym krajem. Dziennikarz nie krył nigdy swoich problemów zdrowotnych (walka z rakiem, choroba alkoholowa), jednak nikt nie przypuszczał, że umrze tak młodo. W istnym nawale wszelkiego rodzaju kondolencji i wspomnień po zmarłym Durczoku ogromne wrażenie może zrobić to, które przygotował Krzysztof Skiba. Muzyk w swoim poście pt. "Szklanka dla Krzyśka" zdradził wiele wstrząsających informacji o dziennikarzu...

Kamil Durczok nie żyje. Był jednym z najpopularniejszych polskich dziennikarzy. Nie miał jednak lekko – stał się bohaterem licznych afer, takich jak jazda samochodem po alkoholu czy słynna wpadka w TVN, w której w mało cenzuralnych słowach oceniał czystość stolika w redakcji. To jednak nie wszystko. Publicysta zmagał się także z poważnymi problemami zdrowotnymi. Niestety, ostatecznie pozbawiły go one życia... Jak zdradził szpital, do którego trafił w poniedziałek Durczok, dziennikarz odszedł "w wyniku zaostrzenia przewlekłej choroby i zatrzymania krążenia".

Zobacz także: Wstrząsające szczegóły śmierci Kamila Durczoka. "Starano się, żeby nie wpadał w depresję"

W sieci pojawiła się dosłownie lawina wszelkiego rodzaju wspomnień o zmarłym. Autorem jednego z nich był znany z zespołu Big Cyc Krzysztof Skiba. Zamieścił on na swoim Facebooku obszerny, bardzo emocjonalny wpis, w którym opisał walkę Kamila Durczoka z uzależnieniem i życiowymi przeciwnościami. Zatytułował go enigmatycznie "Szklanka dla Krzysia", co wyjaśnił na koniec wpisu.

Sprawdź również: Na co zmarł Kamil Durczok? Wygrał walkę z rakiem, zmagał się z alkoholizmem. Szpital wydał oświadczenie w sprawie śmierci Durczoka

- Napiszę prawdę, bo Kamilowi nic już nie zaszkodzi. Dzwonił do mnie, by przyjść i się napić. Dzwonili jego kumple z tekstem, że "Kamil zaprasza". Dzwonili też moi bliscy kumple ze Śląska, że jest impreza z Kamilem. Wykręcałem się, jak mogłem, bo wiedziałem czym, się to skończy. Wielkim kacem i zawaleniem wszystkich spraw. Impreza w męskim gronie. Tak zwana "męska wódeczka". Brzmi kusząco, ale kończy się zwykle smutno i beznadziejnie - rozpoczął Skiba.

Przeczytaj ponadto: W tym grobie spocznie Kamil Durczok. Dziennikarz zostanie pochowany z kimś bardzo bliskim [ZDJĘCIA]

- Owszem, czasem trzeba pogadać. Rozłożyć świat na łopatki, męskim śmiechem odgonić demony i ogarnąć problemy. Ale ja byłem zawsze dezerterem z imprezy. Zasłaniałem się pracą. I teraz ta myśl, że może gdybym przyszedł, to udałoby mi się odciągnąć go od tych pokus. Zatrzymać toczenie się z równi pochyłej - wspominał z żalem.

Kamil Durczok nie żyje

Choć Skiba przyznał, że nie znał jakoś wielce Durczoka, to jednak miewał z nim czasem nawet nieoczekiwane styczności. - Kamil spadł z samego topu. Był gwiazdą mediów, cenionym i nagradzanym dziennikarzem, a kilka lat później tak nabroił, że znalazł się praktycznie na dnie. Jakie to ludzkie i jakie to smutne. W TVN go nie lubili, bo był szefem tyranem. Słynna scena z brudnym biurkiem Durczoka odbiła się żartami po całym kraju. Po zdobyciu tych wszystkich Wiktorów trochę gwiazdorzył i zadzierał nosa. Widywaliśmy się jedynie w przelocie, na korytarzach w telewizji lub na jakiś bankietach - napisał. - Dawno temu, gdy błyszczał w mediach, miałem komediowy występ w jakimś małym pubie w Katowicach. Już po moim występie Kamil wyszedł z bocznej sali, gdzie była impreza zamknięta i ze zdziwieniem spytał, co tutaj robię, "w takiej budzie". Tak się miło wyraził. On był na spotkaniu klasowym i już idzie, bo się nudzi. Dawne koleżanki i koledzy ze szkoły okazali się po latach mało ciekawi. Był jednak ożywiony, że mnie spotkał i poszliśmy razem na drinka. - Ja w takich klubach występuję - powiedziałem (...) Był szczerze zdziwiony. Myślę, że gdy wypadł z salonów, zrozumiał to bardzo dobrze - dodał.

- Kamil walczył do końca. Mimo nałogu, który go zjadał i życia, które mu się kompletnie posypało, nie poddawał się. Założył portal informacyjny, angażował się w akcje społeczne, był czynnym publicystą, komentował celnie scenę polityczną. Wytoczył procesy gazetom, które pisały o nim bzdury. Mimo zdarzającego się hejtu i ataków pokazywał swą jasną stronę mocy - pięknie stwierdził Skiba. Na zakończenie wpisu piosenkarz określił dziennikarza mianem "pogubionego człowieka, który upadł nisko" i zapowiedział, że dziś wzniesie za niego toast. Jaki? Dość nietypowy... - Pogubiony człowiek, świetny dziennikarz, ulubiony cel ataku dla wielu, którzy nie mieli takiego talentu jak on. Jak to łatwo w Polsce doładować sobie akumulatory, gdy się widzi upadek bliźniego. A mało kto był tak wysoko i tak nisko upadł. Choć upadł nie do końca, bo walczył. I za tę Twoją walkę z demonami życia wypiję dziś Kamil wódeczkę. Tak, jak lubiłeś. Całą szklankę na raz - czytamy.