Jak przypomina Tadeusz Płużański, pogrzeb Wojciecha Jaruzelskiego odbył się na kilka dni przed rocznicą czerwca ‘89. Komunistyczny dygnitarz zmarł 25 maja 2014, pogrzeb odbył się zaś na Powązkach 30 maja. - W miejscu szczególnym (…) spoczął człowiek, które całe dorosłe życie poświęcił walce nie o Polskę, ale z Polską. Towarzysz generał, przywódca rodzimych bolszewików, szef gangsterów, których nawet nierychliwy sąd III RP nazwał związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym – pisze Tadeusz Płużański. Zgadzacie się ze słowami felietonisty "Super Expressu"? Zapraszamy do pozostawienia opinii!
Pseudo-święto
4 czerwca 1989 r. skończył się w Polsce komunizm – oznajmiła aktorka Joanna Szczepkowska. 4 czerwca 2014 r. to samo zaklęcie powtórzyli na Placu Zamkowym w Warszawie prezydenci: Komorowski i Obama. Ale czy na pewno w 1989 r. komunizm się w Polsce skończył? I kiedy się skończył?
4 czerwca 1989 r. Ten dzień władze III RP wmuszały nam jako wielkie święto państwowe. Święto odzyskania wolności. Przełom. Ale co w takim razie robiły na naszym terytorium – aż do września 1993 r. - okupacyjne wojska sowiecko-rosyjskie. A komuniści? Wyjechali? Ukrywali się po lasach? A ruska agentura?
Barack Obama, zaproszony przez Bronisława Komorowskiego w 2014 r. mówił dużo i przejmująco o Janie Karskim - tym razem poprawiając wcześniejszą mega-wpadkę o polskich obozach koncentracyjnych. Prezydent USA skupił się na wolności, którą my – Polacy zawdzięczać mamy zwycięstwu nad komunizmem.
Tymczasem kilka dni wcześniej miało miejsce coś, co tej odzyskanej podobno wolności i tej pokonanej rzekomo komunie całkiem zaprzeczyło. Oto na stołecznych Powązkach Wojskowych - nekropolii narodowych bohaterów, spoczął niejaki Wojciech Jaruzelski. Co ów sowieciarz miał wspólnego z naszymi dążeniami niepodległościowymi? Z polską walką o wolność? Przecież dla komunisty przeznaczony powinien być inny cmentarz – nomen omen – komunalny.
Tymczasem w miejscu szczególnym – odpowiedniku amerykańskiego Arlington – spoczął człowiek, które całe dorosłe życie poświęcił walce nie o Polskę, ale z Polską. Towarzysz generał, przywódca rodzimych bolszewików, szef gangsterów, których nawet nierychliwy sąd III RP nazwał związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym.
I kto towarzysza pochował na Powązkach? Władze - wydawałoby się wolnej i niepodległej Rzeczpospolitej. Ale taka Ona właśnie wolna i niepodległa. Żeby złego było mało, towarzysz spoczął w powązkowskiej ziemi z najwyższymi honorami państwowymi, wojskowymi i kościelnymi. A zanim został z tymi honorami pożegnany – był z honorami witany i goszczony na salonach, nawet prezydenckich, gdzie doradzał prezydentowi Najjaśniejszej, Bronisławowi Komorowskiemu.
Pożegnały Jaruzelskiego te same władze państwowe, które potem, razem z prezydentem Obamą, świętowały upadek komunizmu. Czy to nie schizofrenia? Szkoda zresztą, że terminu pogrzebu Jaruzelskiego nie wyznaczono na 4 czerwca. Byłoby jeszcze bardziej symbolicznie.
Bo Jaruzelski to symbol zmian, których nie było. Pierwszym był w czasach sowieckiego totalitaryzmu. Pierwszym pozostał w tej "nowej" Polsce, jako prezydent Okrągłego Stołu (bo przecież nie Polaków, którzy go nie wybrali).