Europoseł Platformy Obywatelskiej był gościem Moniki Olejnik w "Kropce nad i". Rozmowa dotyczyła m.in. ostatnich ostrych wypowiedzi Andrzeja Dudy o sędziach. - To już gomułkowskie klimaty. Nie wypada byłemu europosłowi, doktorowi prawa szczuć na Unię Europejską, do której przecież przystąpiliśmy dobrowolnie i która mówi nam tylko jedną rzecz: przestrzegajcie Konstytucji i dobrowolnie przyjętych traktatów. Problem z kolegami z PiS-u polega na tym, że ich koncepcja suwerenności musi doprowadzić do polexitu. Dla nich suwerenność to zawrzeć traktat, a potem go bezkarnie łamać - ocenił Sikorski. Później rozmowa niespodziewanie zeszła na inne tory. Olejnik przypomniała pewną wstydliwa sprawę. Doprowadziło to do tego, ze były marszałek Sejmu wpadł w dziki szał. Dziennikarka zacytowała wicemarszałka Senatu Adama Bielana przypominającego o słowach Sikorskiego, które nalazły się na taśmach ujawnionych przez "Wprost" w 2014 roku.
ZOBACZ TAKŻE: Sikorski BEZLITOSNY dla Szydło: puszczają jej nerwy
Tego dla europosła było już za wiele. - Pani znowu cytuje prywatne rozmowy. Robi pani to, co kiedyś, czyli pomaga przestępcom. Bo ja byłem ofiarą przestępstwa w tej sprawie - podkreślił wyraźnie zdenerwowany.