Maciej Płażyński: Sikorski łudził się, że zastraszy Rulewskiego

2010-03-26 13:53

- Obecne praktyki w Platformie pokazują, jak bardzo partia ta nie jest już obywatelska - "aferę Sikorskiego" komentuje jeden z nieistniejącej już trójki politycznych tenorów Maciej Płażyński.

- "Super Express" poinformował o próbie zastraszenia senatora Rulewskiego przez ministra Radka Sikorskiego. Słyszy pan to jako twórca PO i…

Maciej Płażyński: - ...i martwię się, gdyż jestem w jakiś sposób współwinny, gdyż beze mnie Platforma by nie powstała. Wciąż się nią interesuję, zapewne przez to jestem też bardziej krytyczny wobec PO niż wobec innych partii. Niestety, takie wydarzenia pokazują, jak daleko Platforma odeszła od pomysłu, który legł u podstaw jej powstania. Dziś na pewno nie jest już obywatelska. Informacja o próbie zastraszenia Jana Rulewskiego jest zdumiewająca także dlatego, że ktoś w ogóle mógł łudzić się, że można go zastraszyć. Świadczy to o nadmiarze buty i arogancji u straszącego. Ale może to być też konsekwencja tego, jak działa dzisiejsza PO.

- Chodzi o model wodzowski?

- W partiach generalnie wprowadzono wojskowy dryl. Lojalność i posłuszeństwo to podstawa, nie ma miejsca na dyskusję. Ryba psuje się od głowy i ten styl kierowania ludźmi przechodzi na niższe struktury. Lokalny lider chce być I sekretarzem na swoim terenie. Stąd przekonanie, że Rulewski powinien się słuchać. To porażka PO, gdyż ludziom dawnej opozycji chodziło po 1989 roku właśnie o koniec Polski sekretarzy wojewódzkich.

- Może to przesada? Platforma po dwóch latach rządów króluje niezagrożona w sondażach. Polakom podoba się styl Tuska.

- PO poszła w stronę skuteczności wyborczej i marketingowej. I ta skuteczność nie musi być czymś złym. Tworząc Platformę, też o tym myśleliśmy. Polityka nie powinna jednak wyglądać tak, że czekamy na sondaże i dostosowujemy do nich swoje działania. Lepiej zamiast 50 proc. poparcia mieć 40, ale żeby o coś chodziło.

Czytaj dalej >>>


- Tusk jest dziś niepodważalnym liderem. Ale Sikorski bądź Komorowski mogą chcieć zerwać się ze smyczy…

- Ten, kto wygra wybory, będzie rządził pięć lat bez ryzyka odwołania ze stanowiska. I to zachęca każdego do podjęcia gry na siebie i samodzielności. Może poza Lechem Kaczyńskim, gdyż tu w grę wchodziła lojalność wobec brata. Co w tym czasie stanie się z rządem, premierem i koalicją? Nie wiadomo. To, że obaj kandydaci są dziś czołobitni wobec Tuska, nie znaczy, że będą tacy w połowie kadencji.

- Czy pańskim zdaniem strona przegrana w prawyborach zostanie zmarginalizowana bądź wypchnięta z partii? To los wielu byłych liderów PO.

- W przypadku Komorowskiego zapewne nie. Na miejscu Sikorskiego nie byłbym jednak pewien przyszłości. Jest w PO świeży, słabo umocowany… W Platformie ktoś, kto wyrobił sobie nazwisko, staje się zagrożeniem dla zwycięzców. Może budować wokół siebie frakcję. Stąd zapewne większa determinacja Sikorskiego w tej walce. Ma swoje pięć minut, które może się nie powtórzyć. Wie, że szefem MSZ został przechodząc z PiS. Za kilka lat taki prezent już się nie powtórzy.

Maciej Płażyński

Współzałożyciel PO, b. marszałek Sejmu, prezes Wspólnoty Polskiej