Radosław Sikorski będzie wykładał na jednej z najbardziej prestiżowych uczelni na świecie - na Harvardzie, donosi natemat.pl. Jak widać jadanie ośmiorniczek nie przeszkodziło byłemu marszałkowi Sejmu w życiu. Do skutku nie doszły jak widać plany, które Sikorski snuł z posłem Stanisławem Żelichowskim z Polskiego Stronnictwa Ludowego. Jeszcze w kampanii wyborczej panowie żartowali, że razem założą zakład stolarski, który będzie się zajmował wstawianiem nowych drzwi, w miejsce tych wyważonych przez służby w czasach nowego rządu PiS. Jednak nie stolarką, a nauką teraz zajmie się Sikorski. Będzie wykładowcą w USA. Przed laty mieszkał tam, a do Polski powrócił i w rządzie Jarosława Kaczyńskiego zajmował się ministerstwem obrony narodowej. W młodości był dziennikarzem, reporterem. A teraz zmierzy się z kolejnym wyzwaniem.
Z informacji portalu natemat.pl wynika, że Sikorski w związku z nowymi zajęciami, nie będzie musiał przeprowadzać się do USA. Ale dlaczego polityk nie wybrał kariery naukowej na którejś z polskich uczelni? Czyżby chodziło o finanse? Sikorski dostanie jako wykładowca tytuł profesora. A co to dla niego oznacza? Z danych opublikowanych przez wynagrodzenia.pl w 2009 roku profesor Uniwersytetu Harvarda zarabiał rocznie ponad 192 tys. dolarów. Zaś średnie zarobki profesora na uczelni w Polsce to około 7 tys. zł miesięcznie. Sikorski już wcześniej wygłaszał wykłady na tym uniwersytecie w USA. Może właśnie znajomość miejsca przesądziła o wyborze uniwersytetu.
Zobacz: Pierwsze posiedzenie Sejmu odbędzie się 12 listopada