„Super Express”: – Zdaniem lewicy miejsce opozycji jest dziś po stronie mniejszości LGBT. I przedstawiciele lewicowych ugrupowań mają pretensje do Platformy Obywatelskiej o to, że nie wzięła udziału w marszu przeciwko przemocy w Białymstoku. Z drugiej strony PSL krytykuje was, że jesteście zbyt „pro” LGBT. Ideologia ostatecznie podzieliła opozycję?
Tomasz Siemoniak: – Osobiście uważam, że każde z ugrupowań opozycyjnych powinno się zająć sobą i własnym programem. Nie bardzo rozumiem dlaczego lewica oraz PSL tyle uwagi poświęcają Koalicji Obywatelskiej – Platformie Obywatelskiej. Wydaje mi się, że taka próba definiowania się na tym co drugi podmiot robi, bądź nie robi, jest ślepą uliczką. Niech każdy wyraża swoje oceny i poglądy.
– Czy te różnice, które niewątpliwie są wokół LGBT szkodzą opozycji, czy przeciwnie, mogą jej nawet pomóc, bo każda z tych organizacji przyciągnie wyborców z innego źródła?
– Tu sprawa jest złożona. Dziś mamy trzy podmioty opozycyjne – Koalicja Obywatelska, tworzącą się koalicję trzech ugrupowań lewicowych oraz Polskie Stronnictwo Ludowe. Zdaniem jednych to dobrze, zdaniem innych źle, ale formacje te siłą rzeczy będą prezentować swój odrębny program. Na plus można wziąć to, że wyborcy opozycyjni maja tu wybór różnych opinii poglądów, wrażliwości. Choć oczywiście wspólna lista też miała swoje plusy, byłaby wartością dodaną.
– Robi pan trochę dobrą minę do złej gry, bo koalicja nie powstała?
– Do końca próbowaliśmy ją budować, nie my zdecydowaliśmy o jej niepowstaniu. Ale teraz fakt, że każdy z tych podmiotów może zachować swoją odrębność może moim zdaniem być oceniony na plus. Każdy mówi swoje z przekonaniem. A nie musi tłumaczyć co kolega z koalicji mówiąc coś miał na myśli. Dla opozycji to lepiej. Choć do końca byliśmy orędownikami jednej listy, podział opozycji ostatecznie może wyjść na plus.
Rozmawiał Przemysław Harczuk