A jednak Gowin wykonuje dla Platformy dobrą pracę. Widać to w dzisiejszym wywiadzie, którego udzielił "Super Expressowi".
Konsekwentnie broni Bronisława Komorowskiego, tłumacząc nawet jego słynne wpadki (ochrzczone "bronisławizmami") przepracowaniem wynikającym z pełnienia kilku funkcji jednocześnie. Jest przekonany o wewnętrznej niezależności Komorowskiego od Donalda Tuska. Chociaż jak mało kto nie znosi swojego partyjnego kolegi Janusza Palikota, to atak na niego ma wszelkie cechy eleganckiego uprawiania polityki, a przede wszystkim motywowania swojego stanowiska. To coraz rzadsza cecha naszych parlamentarzystów. Kiedy Gowin mówi, że Platforma jest partią o wielu poglądach, to ma świadomość, że w jej ramach może mówić wprost o swojej ocenie afery hazardowej i o tym, kto w jej wyniku powinien zostać zmieciony ze sceny politycznej. Chociaż tu jego ogląd jest sprzeczny z ortodoksją PO.
Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że Jarosław Gowin dokładnie wie, kiedy ma się zatrzymać w głośno wypowiadanej krytyce, która mogłaby zostać uznana za szkodliwą dla jego partii. To właśnie siła PO.