Portfele seniorów są coraz chudsze, bo ich emerytury rosną w żółwim tempie. Najstarsi Polacy patrzą więc z zazdrością, jak zmienia się średnia płaca krajowa. I marzą o jednym: żeby tak samo szybko rosły ich świadczenia w ZUS. Byłoby to możliwe, gdyby waloryzację świadczeń powiązać z tym, jak zmienia się średnie krajowe wynagrodzenie. Na taki pomysł wpadli emeryci ze Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów w Kole.
Podają przykład osoby, która przeszła na emeryturę w 2016 r. i ZUS wyliczył jej wtedy 2566 zł emerytury. Stanowiło to 60 proc. ówczesnej średniej krajowej. Po trzech latach waloryzacji świadczenie wynosi 2728,90 zł, ale to już tylko 54 proc. średniej krajowej. Emeryt zubożał, mimo że jego świadczenie było co roku waloryzowane! - Chodzi o to, żeby utrzymać ten sam procent średniej krajowej – postuluje Tadeusz Gołębski z Koła. Gdyby więc ten przykładowy emeryt otrzymał w tym roku świadczenie równe 60 proc. aktualnej średniej krajowej, dostałby 3009 zł. - Ten system będzie sprawiedliwszy, bo nasze emerytury będą rosły w tym samym tempie, co płace osób zatrudnionych. Jeżeli sytuacja gospodarcza się pogorszy, to ten wzrost będzie wolniejszy, ale i tak emeryci na tym nie stracą – uważa pan Tadeusz.
Co na to eksperci? - Z punktu widzenia sprawiedliwości społecznej ma to sens. Bogacimy się, więc dlaczego z tego wzrostu nie powinni korzystać także emeryci. Jedyny problem, skąd wziąć na to pieniądze. Dziura w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych w ubiegłym roku wyniosła 54 mld zł. Trzeba byłoby ją zwiększyć o kolejne kilkanaście miliardów – komentuje dla nas ekonomista Marek Zuber (47 l.).
Ile kosztuje sanatorium, które uzdrowisko w Polsce wybrać? Poradnik kuracjusza