Ale on nie chciał. Na własną rękę postanowił załatwić tę sprawę, chociaż prokuratorzy i funkcjonariusze prosili go, żeby tak nie robił. Czy aż tak bardzo bał się ujawnienia kompromitujących materiałów? Czy nie ufał organom ścigania? Czy Krzysztof Piesiewicz był tak naiwny i zadufany, że uznał, iż sam poskromi żądze szantażystów, płacąc im astronomiczne sumy? Jakakolwiek była motywacja działań senatora, jego współpraca z szantażystami oznacza, że nie ma prawa być politykiem.
Ale wciąż jest. A jego koledzy senatorowie uważają, że dalej być powinien. Nie, nie powinien. Gdyby poważnie traktował obowiązki senatora i miał na względzie godność Izby Wyższej, nie zaszywałby się przed światem, ale złożyłby mandat. Senatorze Piesiewicz! Czekamy, aż w końcu pan to zrobi i raz na zawsze odejdzie ze świata polityki.