-„Super Express”: - Prawie pięć lat temu zakończył pan współpracę z SLD. Lata mijają, a wielu wciąż pamięta, że „zdradził pan Sojusz Lewicy Demokratycznej” przechodząc do PO. Jak się żyje w roli „zdrajcy”
- Grzegorz Napieralski:- Ludzie, którzy nazywają mnie „zdrajcą” kłamią. Przypomnę, że ci, o których rozmawiamy dopuścili do tego, że w 2015 roku wyrzucono z SLD wiele młodych osób. W dniu śmierci Józefa Oleksego doszło do posiedzenia zarządu SLD, na którym Leszek Miller zawiesił mnie doprowadzając do wyrzucenia mnie z partii. W związku z tym nie uważam, abym kogokolwiek zdradził.
- Jak pan myśli co spowodowało, że Leszek Miller podjął taką decyzję?
- Miałem swoje zdanie.
- O co chodziło?
- O to, że po przegranych wyborach samorządowych, w 2014 roku apelowałem do ówczesnego przewodniczącego zarządu SLD o zmianę strategii, przegrupowanie, o zmianę programu. Wiedziałem, że nie wygramy, jeżeli nie nastąpi pewna zmiana. Uargumentowałem to wówczas na radzie krajowej i zarządzie krajowym SLD.
- Prorok. SLD rzeczywiście przegrało.
- Moje słowa znalazły odzwierciedlenie w rzeczywistości. I nie chciałem być złośliwy. To, co mówiłem było oparte na doświadczeniach oraz dogłębnej analizie. I wracając do pierwszego pytania dodam jeszcze raz, że nigdy nikogo nie zdradziłem! W tamtym czasie startowałem w wyborach do Senatu. Senat charakteryzuje się tym, że okręgi są jednomandatowe…
- W których nie każdego popiera Platforma…
- Owszem. Dzięki pani premier Ewie Kopacz, która wraz z całą PO poparła moją kandydaturę do Senatu mogłem zostać senatorem. Jestem im bardzo wdzięczny.
- Z panem Platforma się dogadała. Z pańskimi byłymi kolegami z SLD nie. Idziecie do wyborów osobno. Dlaczego z panem chciano, a z SLD jest to niemożliwe?
- Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie, bo nie byłem świadkiem rozmów PO z SLD. Nie mam pojęcia jaki był sposób myślenia przewodniczącego Włodzimierza Czarzastego na temat przyszłości koalicji. Nie oskarżałbym jednak o to PO, bo na jej liderze spoczywa duża odpowiedzialność. To władze PO mają wiedzę i plany jak budować tę partię.
- Liderzy Wiosny, SLD i Lewicy Razem obwieścili, że idą wspólnie do jesiennych wyborów. Mało kto wierzy, że skonsolidowana lewica będzie realnym zagrożeniem dla PiS. Włodzimierz Czarzasty w emocjonalnym wywiadzie dla „Super Expressu” był jednak pełen nadziei dodając jednocześnie, że ma żal do Schetyny za brak wiary w potencjalną wygraną z PiS. Może ten brak wiary to największy problem PO i Schetyny?
- Nie wiem, czy pan Czarzasty mówi prawdę. Miałem okazję być na spotkaniach pana Schetyny i nigdy nie odczułem, że nie wierzy w wygraną. Uważam, że poszukuje on planu na to, aby odnieść jesienią upragniony sukces. To nie jest tak, że w PO jest tylko jedna osoba. Pamiętajmy, że szeregi Platformy zasila wielu wspaniałych działaczy, którzy podobnie jak Schetyną wierzą, że jesienne wybory przyniosą im wygraną. Do wyborów pozostało mało czasu. PiS narzucił szybkie tempo. Powstaje pytanie, czy lewicowym liderom uda się ułożyć listy i jak będą wyglądały? Tego nie wiemy. Nie wiemy jaką będą mieli ofertę dla wyborców.
- Coraz więcej mówi się o tym, że partie wygrywają mając po swojej stronie media publiczne oraz duże pieniądze. Zestawiając lewicę z PiS wydaje się, że to sprawą przegraną. Jak wygrać mając mniej? Da się?
- SLD rządząc jakiś czas temu mógł budować swoje media. Leszek Miller miał potężną władzę i możliwości będąc premierem. Żeby wygrać wybory trzeba odrobić lekcje i wykonać kawał dobrej pracy. Należy rozmawiać z wyborcami i wczuwać się w ich problemy. W 2015 roku mówiono o PiS, że nie mają dostępu do mediów. Tyle, że PiS wykonał wielką pracę w terenie i zdobył zaufanie Polaków. Przypomnę swoją kampanię w 2010 roku…
- Prezydencką?
- Tak. Nie byłem faworytem, nie miałem zbyt dużych szans. Mimo to udało mi się zdobyć 14 proc. Od 4:30 do 23:00 byłem wówczas na nogach. Nie wygrałem, ale byłem trzeci w wyścigu o fotel prezydencki. Dobrym komunikowaniem się z ludźmi można wiele zdziałać. Jak się człowiek zaweźmie, to można zawojować świat, nawet przy nieprzyjaznych mediach. Jacek Piechota zawsze mówił, że wszystko jest ważne. Warszawa i małe miasteczka. Nigdy nie wolno marginalizować wyborców. To zły kierunek. Ludzie potrzebują spotkań.
Rozmawiała Sandra Skibniewska