Pod koniec minionego tygodnia wyższa izba parlamentu nie zgodziła się na bezpłatne leki dla seniorów i najuboższych. Z wnioskiem o odrzucenie projektu wystąpił niepełnosprawny ruchowo senator Jan Filip Libicki. - Nie wiem, czy za chwilę nie staniemy naprzeciw kilku grup społecznych, które zgłoszą podobne roszczenia natury finansowej, w danym momencie niespełnialne z punktu widzenia budżetu - mówił w Senacie, a jego koledzy go posłuchali. Kilka godzin później senator milioner, który miesięcznie zarabia ponad 12 tys. zł, ma mieszkanie warte 800 tys. zł i kilkaset tysięcy oszczędności, napisał na blogu: "to ja zabrałem emerytom te darmowe leki". Dodał też, że jego kolega z PO Jan Rulewski (70 l.) chciał pomóc emerytom tylko dlatego, że jest czuły na "akcenty demagogiczno-socjalistyczno-populistyczne".
Czytaj też: Emerycie! Nie dostaniesz darmowych LEKÓW! To już pewne
Wczoraj senator tłumaczył nam, że nie chciał z nikogo kpić. - A jeżeli ktoś zrozumiał inaczej, to nic na to nie poradzę - mówił. Nie przekonał jednak Włodzimierza Wołoszyńskiego (78 l.), prezesa Stowarzyszenia Dzieci Wojny, które zabiegało u senatorów o darmowe leki. - Trzeba mieć naprawdę tupet. Ja nigdy bym nie wpadł na to, że można być zadowolonym z tego, że nie pomogło się biednemu i schorowanemu człowiekowi. Jeśli Platforma ma twarz Libickiego, to nie będę na nich już głosował. Inni starsi ludzie też nie pozwolą, by z nich kpiono. Panie senatorze, będziemy pamiętać o panu podczas wyborów - mówi Wołoszyński.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail