Weźmy taką "Gazetę Wyborczą" z jej czołowym antyfaszystowskim piórem, czyli Sewerynem Blumsztajnem. Redaktorowi Blumsztajnowi i jego gazecie faszyści wyłażą z każdej dziury, mnożą się bardziej niż myszy w opuszczonym spichlerzu. To zapewne przez faszystów trzeba było sprowadzić uzbrojonych w pały bojówkarzy z Niemiec, to przez faszystów trzeba było zapewne tym i owym dać w mordę, i to zapewne przez faszystów "antyfaszystowska" przemoc jest uzasadniona. To zapewne przez faszystów "Gazeta Wyborcza" przeprowadza wywiady z polskimi działaczami pokojowymi, którzy w kapturach i maskach tłuką podejrzanych typów, na przykład autorów rekonstrukcji historycznych. To pewnie też faszyści podrzucili do lokalu Krytyki Politycznej arsenał kastetów, pał, hełmów i tarcz.
Mam wrażenie, że duch faszyzmu jest tu tak wszechobecny, że i redaktorowi Blumsztajnowi się trochę udzieliło. Oto w jednym ze swoich bojowych komentarzy z dumą donosi, że "chłopcy z Antify też potrafią się bić". Inny tytułuje: "kto sieje wiatr, zbiera burzę" (swoją drogą to starotestamentowe zapożyczenie lubili autorzy rozmaitych czystek rasowych i klasowych). Ach, ta siła, przemoc, piącha. Nic dziwnego, że te młode antyfaszystowskie ogiery, wprowadzają Seweryna Blumsztajna w stan publicystycznego drżenia. I jakże chciałoby się mieć za plecami takich osiłków od bicia na co dzień. Takich akceptowanych przez salony faszystów - antyfaszystów. Jakże chciałoby się, żeby wbili buciory w nery tych wszystkich polemistów, krytyków, prześmiewców. Zamiast urządzać prasową nagonkę na nielubianego dziennikarza w TVP, wścibskiego gówniarza z IPN, pojechałaby ekipa antyfaszystów i wzięła go pod buty.
Mam więc pomysł, jak docenić nasz skarb narodowy. Kiedyś Polacy zrzucali się i wybitnym rodakom, Konopnickiej czy Drzymale, stawiali domy. A my możemy zrzucić się i sprowadzić dla redaktora Blumsztajna, najlepiej z dawnego NRD, jakąś napakowaną faszystowsko-antyfaszystowską blond bestię i dać jej dożywotnią pensję. Dobrych będzie troskliwie chroniła, złym wybijała zęby. Koniec głupich taksówkarzy, niedokładnych sprzątaczek, wolnych kelnerów. Każdy z nich jako faszysta dostanie w ryj. Zaś wieczorem bestia będzie brała redaktora Blumsztajna na ręce i czule usypiała, a jemu błogo śniliby się wszyscy ci polscy faszyści, śmiejący się baranim głosem.