Proces to pokłosie dwóch kłótni małżeńskich. Pierwsza miała miejsce we wrześniu 2015 r. Zbonikowski wpadł do domu swojej teściowej w Sarnowie, gdzie przebywała jego żona z dziećmi, i miał wyrwać jej telefon, w którym podobno znajdowały się dowody na jego zdradę. Początkowo Monika wycofała oskarżenie, ale w ubiegłym roku do niego powróciła. Druga kłótnia miała miejsce latem 2016 r. w gospodarstwie należącym do Zbonikowskich. Małżonkowie pokłócili się o to, kto ma prawo kosić zboże. Interweniowała policja.
Po tych wydarzeniach Zbonikowska złożyła prywatny akt oskarżenia i wystąpiła do Sejmu z wnioskiem o uchylenie immunitetu mężowi. Ten zrzekł się go sam. Wczoraj przed sądem odbyło się posiedzenie pojednawcze. - Strony nie doszły do porozumienia, dlatego odbędzie się normalny proces - powiedziała sędzia Julita Preis, prezes Sądu Rejonowego w Chełmnie. Monika Zbonikowska nie chciała rozmawiać z dziennikarzami. Poseł po raz kolejny zapewniał, że jest niewinny, a postępowanie żony tłumaczył tym, że słucha ona złych doradców. Przypomnijmy, przed Sądem Okręgowym w Toruniu toczy się również sprawa rozwodowa Zbonikowskich.
Zobacz: Sędzia chciał pozwać córkę do sądu, żeby oddała alimenty! Skandal w Krakowie