Trzy młode funkcjonariuszki niedługo po zatrudnieniu stały się obiektem zainteresowania dwóch oficerów. Dwie kobiety postawiły się zalotnikom, ale trzecia przyznała w śledztwie, że została kochanką przełożonego. Jak stwierdzili ówcześni pracownicy, oficerowie czuli się bezkarni i chcieli "urządzić sobie prywatny harem".
Molestowane panie wyznały, że dostawały wulgarne smsy ("chcę cię przerż... od tyłu") oraz zdjęcia (krocza w obcisłych jeansach, penisa). W zeznaniach wspomniano próbę wdarcia się do łóżka jednej z pań podczas wyjazdu służbowego.
Działoszyński obawiając się skandalu skierował sprawę do prokuratury, która początkowo nie chciała się nią zająć! Następnie śledztwo zostało umorzone, gdyż uznano, że sytuacje te nie wskazują na popełnienie przestępstwa! Obrońcy jednej z funkcjonariuszek wskazywali, że nie przesłuchano wielu świadków. Tymczasem jeden z oskarżanych oficerów stwierdził, że miał z funkcjonariuszką przelotny romans, zaś drugi stwierdził, że erotyczne zdjęcia wysłało przypadkowo jego dziecko, gdy bawiło się telefonem (mimo, że jak przekonywała kobieta, w tym czasie przebywał on razem z nią na wyjeździe służbowym).
Prokuratura uwierzyła w wersję mężczyzn. Jedną z kobiet przeniesiono do komendy stołecznej, druga sama odeszła z BSW KGP. Jedynie trzecia z kobiet, która podważała wersje koleżanek, pozostała w swoim miejscu pracy i, pomimo krótkiego stażu pracy dostała awans.
Zobacz także: Nowy "aniołek" Kurskiego. Kim jest Ewa Tułacz prowadząca program w TVP Info?