Brytyjscy sędziowie jasnowidze
Brytyjscy sędziowie, od których zależało życie 12-letniego Archiego Battersbee, uznali bowiem, że wiedzą na pewno, iż dziecko umarłoby w ciągu najbliższych tygodni i tak. Można więc ten moment przyspieszyć. Chociaż właściwie nie „umarłoby”, ponieważ zdaniem sędziów Archie już nie żyje. O tym również sędziowie mówią z niezachwianą pewnością, choć medycyna zna przypadki, gdy budzili się ludzie, co do których istniały wszelkie przesłanki, aby myśleć, że nigdy się to nie stanie i u których stwierdzano rzekomą śmierć pnia mózgu. Wybudzenia następowały po wielu latach, w najbardziej znanym przypadku Saudyjki, ofiary wypadku, po 27 latach. Sędziowie postanowili jednak te przykłady zignorować.
Lecz w brytyjskiej praktyce sądowej w takich przypadkach – nie jest to bowiem pierwszy z nich – porażające jest, że wymiar sprawiedliwości zachowuje się, jakbyśmy mieli do czynienia z państwem totalitarnym. Gdyby chodziło tylko o to, czy pacjentem ma się nadal zajmować publiczna służba zdrowia, byłaby w tym jeszcze jakaś racjonalność. Aczkolwiek racjonalność przywołująca najgorsze skojarzenia. Wiemy dobrze, kto likwidował „nieprzydatnych” chorych – np. ofiary chorób psychicznych.
Jednak brytyjscy sędziowie idą znacznie dalej niż tylko powiedzenie rodzicom: „Nie ma powodu, żeby pakować publiczne pieniądze w waszego martwego dzieciaka, zabierajcie go sobie”. Oni właśnie nie pozwalają dziecka zabrać – i to jest już kompletnie niepojęte. W 2018 r. taki los spotkał rodziców Alfiego Evansa, którego nie pozwolono rodzicom utrzymać przy życiu poza Wielką Brytanią, choć były takie oferty i możliwości.
O losie chorego dziecka powinni decydować rodzice. To od ich przekonań, wiary, determinacji i możliwości powinno zależeć, czy utrzymywanie czynności życiowych będzie kontynuowane. Jeśli sąd odmówiłby tego prawa w publicznym szpitalu – trudno. Ale wara od tego, gdzie potem bliscy znajdą dla pacjenta miejsce. Tylko kraj totalitarny może uważać, że to sędziowie mają prawo decydować w takiej sytuacji w oparciu o własne rozumienie „najlepszego interesu” pacjenta – jak to jest ujmowane w brytyjskim prawie.