Piotr Kruszyński: Sędzia nadużył prawa

2011-06-22 4:00

Komentatorzy są zgodni - w procesie Jarosława Kaczyńskiego sąd przesadził

"Super Express": - Jak pan przyjął decyzję Sądu Rejonowego w Warszawie o powołaniu biegłych, mających ocenić stan psychiczny Jarosława Kaczyńskiego i jego zdolność do uczestniczenia w procesie,który mu wytoczył Janusz Kaczmarek o zniesławienie?

Prof. Piotr Kruszyński: - Sąd miał prawo powołać biegłych lekarzy psychiatrów. Jestem jednak tą decyzją bardzo zdziwiony. Sprawa z oskarżenia prywatnego odznacza się przecież niższym stopniem społecznej szkodliwości niż inne sprawy. Na tym tle decyzja sądu to po prostu jakiś ewenement i coś, z czym ja się w swojej praktyce nigdy nie spotkałem.

- Czy normalną procedurą w procesie karnym jest to, że sędzia wydaje podobny wniosek z własnej inicjatywy i opierając się na takich dowodach, jak wywiady prasowe?

- Nie. Uważam, że sędzia grubo przesadził. Powiem to jeszcze raz - choć miał prawo wydać taką decyzję, to w tym przypadku korzystanie z tego prawa jest całkowicie chybione. Można tu mówić nawet o nadużyciu prawa. Myślę, że większą dolegliwością dla polityka jest uznanie go za osobę niepoczytalną, niż przegranie procesu o zniesławienie.

- Jeśli więc sędzia wydaje taką decyzję, to można mniemać, że kieruje się względami politycznymi?

- Tego nie wiem. Nie wolno mi formułować takich oskarżeń.

- No dobrze. To załóżmy, że sąd uzna, że Jarosław Kaczyński jest osobą chorą psychicznie. Co dalej?

- Jeśli biegli psychiatrzy wydadzą opinię, z której by wynikało, że Jarosław Kaczyński jest niepoczytalny, wtedy wprawdzie nie odpowiada karnie, ale takie orzeczenie praktycznie oznaczałoby dla niego śmierć cywilną. Tego typu decyzje sąd wydaje w sprawach najpoważ-niejszych, jak zabójstwo, gwałt, rozbój, porwanie, handel ludźmi. I wtedy zawsze przeprowadza się badania psychiatryczne. Ale w sprawie o zniesławienie?! Na Boga, znajmy proporcje...

- Jarosława Kaczyńskiego mogą umieścić w zamkniętym zakładzie leczniczym?

- Nie wiem. Ale już samo badanie psychiatryczne, nawet jeśli nie idzie w parze z umieszczeniem w zakładzie, jest poniżające. Przecież biegli mogą pytać o różne rzeczy - o lęki i fobie z dzieciństwa, o preferencje seksualne... To ogromna ingerencja w sferę prywatności. Rozumiem, że dla uzyskania prawdy materialnej tak się niekiedy robi. Ale nie w sprawach tej rangi. To jak strzelanie z armaty do muchy.

- Czy cała ta sprawa nie pachnie ograniczaniem wolności słowa? Jarosław Kaczyński nazwał Janusza Kaczmarka "agentem śpiochem", ale nasi politycy są w obrażaniu się nawzajem dużo bardziej niewybredni.

- Zniesławienie ma to do siebie, że jest to pomówienie kogoś o takie postępowanie bądź właściwości, które mogą go poniżyć w opinii publicznej albo narazić na utratę zaufania konieczną do sprawowania danej funkcji. Trudno mi tutaj wyrokować, bo liczy się też subiektywne odczucie osoby zniesławionej. Nie można panu Kaczmarkowi odmówić prawa do ochrony swojej czci i godności. Ale powinno się to wszystko odbywać w jakichś rozsądnych granicach.

Prof. Piotr Kruszyński

Karnista, członek Naczelnej Rady Adwokackiej

Nasi Partnerzy polecają