Jak ktoś chce się napić to napije się w pokoju
Niektóre wydarzenia w trwającej kadencji Sejmu przywołują wspomnienia z mocno rozrywkowych lat 90-tych. Pijany aktor szarpiący się z posłem, śpiewy do rana, czy wyzwiska podczas zakrapianych alkoholem kolacji to nie są sytuacje, które powinny mieć miejsce w parlamentarnym kompleksie przy ulicy Wiejskiej. Może zatem warto pomyśleć o prohibicji w Sejmie i przyległym do niego hotelu? Posłowie kategorycznie się sprzeciwiają takim pomysłom. Na „nie” jest nawet zdeklarowany abstynent Robert Telus (56 l.). - Ja się obchodzę bez alkoholu, ale to byłaby przesada. Potrzebny jest we wszystkim rozsądek. Jak ktoś chce się napić piwka to zrobi to w hotelu, albo na mieście – mówi poseł PiS. Warto jednak zauważyć, że na mieście politycy nie są anonimowi i alkoholowe wybryki mogłyby skończyć się dla nich skandalem. Do sejmowej restauracji wstęp mają tylko zaproszeni goście i parlamentarzyści. W dodatku kieliszek wódki za 12 złotych to dość atrakcyjna cena jak na centrum stolicy. - Hotel to nie jest Sejm. Nie widzę tu żadnego problemu. Przykłady pijaństwa w Sejmie? To może poszerzyć zakaz sprzedaży alkoholu na całą Polskę, bo też są różne przypadki – oburza się Marcin Józefaciuk (43 l.) z Koalicji Obywatelskiej.
Pijackie incydenty są wszędzie
Może zakaz poprze Bolesław Piecha (71 l.), poseł który lata temu mówił już o swoim problemie alkoholowym. - Alkohol w hotelu sejmowym mi nie przeszkadza. Posłowie przecież są tam po pracy. Lampka wina do kolacji nie jest problemem – przekonuje były minister zdrowia. Z kolei były minister nauki z Nowej Lewicy twierdzi, że takie incydenty jak te restauracji sejmowego hotelu zdarzają się wszędzie. – Są też w zakładach pracy, szkołach, czy na uczelniach. Jak nie będzie piwa, czy wina w restauracji to wszyscy będą sami przynosić w torbach, będą też pić w pokojach. Jak ktoś będzie chciał wypić to wypije – mówi Dariusz Wieczorek.