Dla Schetyny, który pochodzi z Wrocławia, samorządowa porażka na Dolnym Śląsku ma wymiar osobisty. Pocieszeniem miało być województwo śląskie, gdzie Koalicja Obywatelska zyskała większość. I chyba nikt nie spodziewał się numeru, który we wtorek wywinął Wojciech Kałuża. Jeszcze przed wyborami radny należał do lokalnych władz Nowoczesnej i uchodził za twardego antypisowca. Kiedy jednak przyszło do wyboru zarządu województwa, bez skrupułów „wbił swoim nóż w plecy”, dołączył do PiS i zyskał fuchę wicemarszałka.
– Nie zdziwię się, jeśli cała idea KO weźmie w łeb. Bardzo łatwo stracić zaufanie Grześka – opowiada nam bliski współpracownik Schetyny. – Przed kolejnymi wyborami będzie sprawdzał każdego kandydata – wieszczy Barbara Nowacka (43 l.) z KO.
Nasi rozmówcy podkreślają, że Nowoczesna domagała się wiodących miejsc na listach, a kiedy je dostała i tak nie potrafiła osiągnąć sukcesu. – W kujawsko-pomorskim kandydata na pierwszej pozycji przeskoczyli nasi, z niższych miejsc – mówi „SE” działacz PO. – Udało im się zdobyć 15 czy 16 radnych w skali kraju. Super! Szkoda tylko, że wszyscy są przekupni – kpi jeden z naszych rozmówców.
Na pytanie czy to początek końca koalicji politycy PO nie chcą odpowiadać. Ale nieoficjalnie przyznają: dla Schetyny Lubnauer przestała istnieć jako wiarygodny partner.