Jarosław Flis

i

Autor: ARCHIWUM

Jarosław Flis: Schetyna wie, że wyżej nie podskoczy?

2013-06-01 4:00

Nikt nie wie, jaką partią będzie Platforma Obywatelska w 2015 roku - mówi politolog dr Jarosław Flis

"Super Express": - Polityczny tydzień minął nam pod znakiem rozpoczynającej się walki o przywództwo w PO. Swoim listem o zmiany w Platformie rękawicę Donaldowi Tuskowi rzucił Jarosław Gowin. Trochę zachowawczo gra za to Grzegorz Schetyna, który nie idzie na otwartą konfrontację z premierem. Jak sam podkreśla, wyciąga do niego rękę i proponuje podzielenie się władzą. Skąd ta ostrożność Schetyny?

Dr Jarosław Flis: - Widać, że racjonalnie kalkuluje swoje szanse i sam doskonale wie, jaka jest jego pozycja w partii. Gra w PO, wbrew pozorom, wcale nie musi zresztą toczyć się o to, żeby pozbawić Tuska przywództwa. Czego by o premierze nie mówić, to ma jednak unikalne predyspozycje, których brakuje jego rywalom, do tego, żeby przewodzić partii i zwiększać jej atrakcyjność dla wyborców.

- Stąd próba namówienia do współrządzenia?

- Schetyna tego nie ukrywa. Taki ma cel. Wydaje mi się, że trochę na wyrost. Zresztą sam Schetyna zauważa, że Tusk może chcieć go wysadzić z siodła zupełnie. Może przyzwyczaił się do swojej roli i wie, że wyżej nie podskoczy. Wiadomo też, że Donald Tusk jest dość chwiejny - raz ma przypływy złości, a kiedy indziej jest do rany przyłóż. Schetyna być może liczy na to, że trafi na dobre dni Tuska, który być może zechce wrócić do czasów, kiedy wszyscy go kochali i występował w roli rozjemcy różnych frakcji.

- Często uważa się, że Grzegorz Schetyna gra na przeczekanie Tuska. Przecież w końcu kiedyś jego monopol na władzę w Polsce i w partii musi się skończyć. Nie jest tak, że Schetyna zrozumiał, że upadek Tuska będzie oznaczać także spektakularny upadek PO? I to, czym przyszłoby mu w przyszłości zarządzać, to taka rozbita masa upadłościowa? Nikt chyba nie chce wyprowadzać sztandaru i póki jest o co grać, trzeba to robić.

- Jest duże ryzyko, że takie konflikty wewnętrzne, jeśli nieumiejętnie się je rozgrywa, mogą być niszczące. Nie ma co do tego wątpliwości. Prowadzenie ich to sztuka, której trzeba się ciągle uczyć. Widać to było przy okazji prawyborów prezydenckich w PO, kiedy Komorowski ścierał się z Sikorskim. Platforma będzie musiała poprowadzić te wybory na szefa partii w lepszej atmosferze tak, żeby nie uszkodzić drugiej strony ze szkodą dla całej partii.

- Większym problemem dla PO powinno być chyba teraz nie to, jak zrobić tak, żeby politykom partii nie stała się krzywda, ale jak przekonać ludzi, że nadal powinni na nich głosować. Nie wiem, czy wyborcy widzą po Tusku cokolwiek ponad wolę trwania. Za to Gowin i Schetyna chcą wrócić do korzeni PO, choć inaczej te korzenie rozumieją. Gowinowi chodzi o przywołanie czasów, kiedy Platforma była łagodniejszym PiS. Schetynie, kiedy nie była jeszcze partią jednego wodza. Która z tych wizji mogłaby być bardziej atrakcyjna dla wyborców? Jeśli jakaś w ogóle.

- Najistotniejsze z punktu widzenia PO jest teraz nie odwoływanie się do przeszłości, ale próba ustalenia, jaka ma być partia w czasie poprzedzającym wybory parlamentarne w 2015 roku. I to, żeby ta próba nie doprowadziło do osłabienia ugrupowania jako takiego. Wydaje mi się, że to jest kluczowe - czy potrafią się w Platformie dogadać? I nie ma dziś możliwości, żeby zgadnąć, jak będzie wyglądać Platforma za dwa lata.

Dr Jarosław Flis

Politolog, UJ