"Super Express": - Katastrofa smoleńska nie zepsuła wam trochę obchodów dziesięciolecia Platformy?
Jarosław Gowin: - Nie ma nastroju do świętowania, mamy czas na ciężką pracę. Ale nie oznacza to, że nie mamy powodów do domy. Kiedy 10 lat temu PO powstawała jako ugrupowanie wolnorynkowe, a jednocześnie umiarkowanie konserwatywne w warstwie polityczno-kulturowej, nikt pewnie nie przewidywał, że może ona tak zdominować scenę polityczną. Po 1989 roku nie było formacji, która wygrałaby pięć wyborów z rzędu i która miałaby tak duże szanse, żeby rządzić kolejną kadencję. Niezależnie od zawirowań ostatnich tygodni możemy mieć poczucie, że wykonujemy ciężką i dobrą robotę.
- Obecna polityczna awantura wokół Smoleńska doprowadziła do wewnętrznych tarć w partii. Coraz częściej mówi się o narastającym konflikcie między Grzegorzem Schetyną i Donaldem Tuskiem. Na monolicie PO pojawiła się rysa. Może to doprowadzić do zmian wewnątrz partii?
- Nie widzę żadnej rysy. Jesteśmy partią pluralistyczną, wewnętrznie demokratyczną i zwłaszcza w sprawach tak trudnych jak katastrofa smoleńska i raport MAK jest czymś zupełnie naturalnym, że występują różnice zdań. Różnić się to nie znaczy konfliktować. Myślę, że ten wewnętrzny pluralizm jest naszą siłą. Zresztą Grzegorz Schetyna to nie tylko polityk PO. To marszałek Sejmu, a więc druga osoba w państwie i miał wręcz obowiązek zabrać głos w sprawie raportu MAK. Pamiętajmy, że zasadnicza różnica zdań w sprawie raportu występuje nie pomiędzy Schetyną a Tuskiem, tylko między Polską a Rosją.
Przeczytaj koniecznie: Kopacz: Marszałek Schetyna to taki twardziel, uciekł pod skrzydełka Kaczyńskiego
- Marszałek Schetyna nie chciał wykorzystać tej szansy, żeby zaznaczyć swoją pozycję w partii?
- Ta pozycja jest dostatecznie silna. To niekwestionowany polityk nr 2 w PO. Znany jest też z gry zespołowej. Ale lojalność to nie znaczy bezkrytycyzm. Jak mi się wydaje, Grzegorz Schetyna opowiada się za śmielszymi zmianami w sferze gospodarki czy ubezpieczeń społecznych. Jednak te różnice między nim a Donaldem Tuskiem nie rozbijają wewnętrznie Platformy, tylko dynamizują debatę, która toczy się w partii.
- Platformę uważa się dziś za partię wodzowską. Jak pan się czuje w takim ugrupowaniu?
- Gdybyśmy byli partią wodzowską, to Grzegorz Schetyna nie pozwalałby sobie na krytykę rządu w sprawie MAK, a ja nie pozwoliłbym sobie na wyrażenie poparcia dla Schetyny.
- Pojawiają się głosy, że PO staje się coraz bardziej bezideowa. Zgodzi się pan z tym stwierdzeniem?
- Problem przeistaczania się w bezideową partię władzy może dotknąć każde zwycięskie ugrupowanie. Daleki jestem od bagatelizowania przestróg, że i nam się ta choroba udziela. Mnie się określa mianem lidera skrzydła konserwatywnego, ale paradoksalnie tym, czego mi najbardziej brakuje w praktyce naszego rządzenia nie jest konserwatyzm, ale liberalizm gospodarczy. Zrobiliśmy przez trzy lata zdecydowanie za mało, jeśli chodzi o poszerzanie wolności gospodarczej.
Patrz też: Schetyna konta Tusk: Ten konflikt to wymysł mediów
- To jedyna rzecz, która w Platformie panu nie pasuje?
- Należę do tych, którzy uważają, że po wygranych wyborach prezydenckich, w momencie gdy dysponujemy niemal pełnią władzy, powinniśmy się zdecydować na śmiałe reformy. Np. reformę systemu emerytalnego, emerytur mundurowych czy służby zdrowia. Pod tym względem czuję pewien niedosyt.
- Mówi się, że PO potrzebuje liftingu. W jakim kierunku powinna pójść, żeby zachować świeżość?
- Moim zdaniem, powinniśmy wrócić do korzeni. Przeczytałem ostatnio deklarację ideową, która powstała w 2001 roku. Nawiasem mówiąc, nie znalazłem jej na stronie internetowej Platformy, co też daje do myślenia. To bardzo piękny i mądry dokument. Jest w nim taki rozdział zatytułowany "Uwolnić energię Polaków". Chodzi tam o ograniczenie biurokracji i interwencji państwa, obniżenie podatków, wprowadzenie podatku liniowego. To są elementy programu PO, do których powinniśmy wrócić w następnej kadencji.
- Istnieje jakaś debata wewnętrzna o przyszłości partii?
- Planowaliśmy dużą debatę programową na specjalnym dwudniowym wyjazdowym posiedzeniu klubu. Ze względu na zawirowania wywołane raportem MAK odwołaliśmy to spotkanie. Natomiast z całą pewnością takiej dyskusji programowej potrzebujemy. Znamienne, że wzywa nas do niej prezydent Komorowski. W ostatnim liście skierowanym do premiera przypomniał o całościowej reformie systemu ubezpieczeń społecznych. Również w poprzednich wypowiedziach nawoływał nas do debaty programowej.
- Kiedy ją przeprowadzicie?
- Liczę, że odbędzie się ona w najbliższych tygodniach.
- Wierzy pan, że w partii jest wola zmian?
- Partia, która nie prowadzi debaty programowej, więdnie.
- Gdzie widziałby pan PO za następne dziesięć lat?
- W polityce dziesięć lat to cała epoka, więc wybieganie tak daleko w przyszłość to wróżenie z fusów. Na pewno chciałbym, żeby PO pozostała taką partią, jak ją określono w deklaracji ideowej. Czyli bardziej liberalna gospodarczo niż praktyka trzech lat naszych rządów i równie konserwatywna jak w przeszłości.
Jarosław Gowin
Członek zarządu krajowego PO