Kamila Biedrzycka: – Decyzja o odrzuceniu przez PO zaproszenia premiera ws. działań związanych z epidemią była słuszna?
Grzegorz Schetyna: – Tak, oczywiście. Widać intensywną pracę ze strony rządu, żeby przesunąć odpowiedzialność ze swojego poziomu na opozycję. Przez parę miesięcy nie zrobiono dokładnie nic, żeby przygotować się na drugi etap pandemii, więc dzisiaj rząd szuka tych, na których mógłby przenieść odpowiedzialność. Dlatego ja decyzję rozumiem i w pełni ją wspieram. Rząd musi podjąć twarde decyzje, ale także przyznać się do popełnionych błędów – do zaniechania przez miesiące elementarnych aktywności przygotowania Polski do drugiej fali epidemii. Za dużo było konferencji i quasi-zakupów u podejrzanych partnerów. Za dużo było lansu i namawiania do tego, żeby pójść do wyborów prezydenckich, bo wirus został pokonany. Powiedzmy sobie zupełnie wprost: to rząd jest odpowiedzialny za to, co dzisiaj się dzieje.
– Mówi pan, że rząd musi podjąć twarde decyzje. Jakie?
– To było oczywiste, robiły to inne kraje jeszcze przed 1 września. Kluczowa decyzja to konieczność zamknięcia szkół. Mówię to z ciężkim sercem, bo wiem, jakie to będzie przynosić konsekwencje. Rok szkolny powinien być opóźniony o 2–3 tygodnie, żeby wygasić możliwości przenoszenia zakażenia ze szkół. Mówili o tym wszyscy eksperci, ale rząd nikogo nie słuchał, bo uważał, że pandemia jest już opanowana. Był zakładnikiem deklaracji premiera i ministra zdrowia z lipca, sprzed wyborów prezydenckich.
– Co oprócz zamknięcia szkół?
– Na pewno lockdown, tylko ograniczony. Za chwilę idzie czas świąteczny – widać, co robią dzisiaj Austriacy, Niemcy czy Anglicy.
– A czy my tak naprawdę już w tej chwili nie mamy ograniczonego lockdownu?
– Nie.
– To co to znaczy „ograniczony lockdown”?
– To zamknięcie szkół, ograniczenie usług, wyegzekwowanie obecności w domach bardziej niż w biurach, na ulicach, w powszechnym funkcjonowaniu. Czyli nacisk na pracę zdalną. Jeśli nie podejmiemy decyzji o ograniczeniu swoich aktywności na zewnątrz, to wejdziemy w czas świąteczny, czas bezpośrednich kontaktów z rosnącą liczbą zakażeń. To jest coś katastrofalnego. Musimy dzisiaj analizować sytuację, która będzie na przełomie grudnia i stycznia. Na tym powinny polegać przenikliwość i roztropność rządu.
– Zamykamy sklepy?
– Sklepy nie. Ale trzeba dokładnie kontrolować liczbę osób, które się w nich znajdują. Proszę pamiętać o sytuacji w szpitalach, o liczbie łóżek COVID-owych, respiratorów… co z innymi zachorowaniami, co z ludźmi, którzy są pozbawieni opieki medycznej? To są kluczowe pytania, na które musi odpowiedzieć rząd. Ale tych odpowiedzi nie słychać.
– To kwestia nieudolności, strachu?
– Wszystko po trochu. To kwestia chaosu. Rząd działa chaotycznie. Nie ma dobrej współpracy z wojewodami, nawet ministrowie dobrze ze sobą nie współpracują. Nie ma współpracy ministra zdrowia z ministrem rodziny i ministrem spraw wewnętrznych. To nie jest skoordynowane na poziomie rządu!
– Dlaczego nie jest?
– Dlatego, że jeszcze niedawno trwała rywalizacja wewnątrz Zjednoczonej Prawicy o liderowanie. To także pozycja Kaczyńskiego, który ma dzisiaj inne problemy na głowie i jest dzisiaj wicepremierem od spraw bezpieczeństwa, ale tak naprawdę jest ośrodkiem władzy w rządzie, który tę władzę ogranicza. Widać, że premier nie ma dzisiaj pełnego wachlarza decyzji w swoich rękach. I to oczywiście odbija się na gorszym funkcjonowaniu rządu.
– Premier jest wg pana niedecyzyjny?
– No tak. Posiedzenie Rady Ministrów jest prowadzone przez pana premiera, ale wszyscy oglądają się na opinię prezesa Kaczyńskiego. Wiadomo, że to nie może tak funkcjonować.