"Super Express": - CBA złożyło zawiadomienie do Naczelnej Prokuratury Wojskowej ws. nieprawidłowości przy zamówieniach dla jednostki GROM. Jak to jest, że w tak elitarnej jednostce dochodzi do takich nadużyć?
Gen. Sławomir Petelicki: - Jest tak, że zdecydowana większość komandosów GROM przechodzi ciężką selekcję. Bierze udział w licznych operacjach bojowych i po długich szkoleniach dostaje wymarzony beret GROM. Odkąd jednostka podlega pod Ministerstwo Obrony Narodowej, niektórzy żołnierze, którzy do niej trafiają, beret ten odbierają z magazynu jak zwykłe gacie i to oni są odpowiedzialni za nadużycia.
- Problem nie leży więc w samej jednostce?
- Ci, o których mówię, nie mają nic wspólnego z honorem GROM, z wysiłkiem, który jest potrzebny, żeby do niego trafić. Przyszli tam, żeby zrobić karierę lub żeby coś ukraść. Wiadomo było o tym od dawna. Media nieraz informowały o nadużyciach, do których dochodzi w jednostce. Prokuratura jednak nic nie zrobiła, żeby tę sprawę rozwiązać.
- Potrzeba było dopiero interwencji CBA?
- Gdyby nie ta instytucja, na czele której stoi dzielny człowiek, Paweł Wojtunik, to nikt by się sprawą nie zajął i dalej byłoby tak, że uczciwi ludzie, którzy wskazywali na nadużycia, musieliby z jednostki odchodzić. Było tak przecież w przypadku płk. Zawadki, który przeszedł szlak bojowy z GROM i jego dobro leży mu na sercu. Działania CBA dają więc nadzieję, że uczciwość i honor zwyciężą.
- W ubiegłym roku MON przeprowadził dwie kontrole w GROM. Wynikało z nich, że wszystko gra. Skąd ta rozbieżność między ustaleniami ministerstwa i CBA?
- To bardzo proste. Prokuratura Wojskowa od dawna jest znana z zamiatania różnych spraw pod dywan. Pracują w niej przecież oficerowie, którzy podlegają generałom i to dzięki nim dostają swoje stopnie. Nie będą więc wskazywać swoich przełożonych jako przestępców. Stąd choćby "afera bakszyszowa" w Iraku, szeroko opisywana przez "Newsweek", za którą mieli być odpowiedzialni m.in. gen. Bieniek czy płk Patalong, zakończyła się niczym. Poza tym kontrole były przeprowadzane też w 36. pułku. Wszyscy wiemy, jak się to wszystko skończyło.
- Mówi się, że Bogdan Klich odpowiada za bałagan w armii i brak kontroli nad nią. Ze zmianą na stanowisku szefa MON wiąże pan jakieś nadzieje?
- Wiąże nadzieję przede wszystkim z działalnością CBA. Nie znam pana Siemoniaka i nic o nim nie wiem. Co więcej, w październiku będziemy mieli wybory i nie wiadomo, czy po nich utrzyma swoje stanowisko. Jednak dla mnie najważniejsze jest to, żeby swój urząd opuścił premier Tusk, który odpowiada za to, że Bogdan Klich niszczył armię przez prawie cztery lata.
- Ryba psuje się od głowy?
- Tak. Tym bardziej że premier nie może powiedzieć, że nic nie wiedział o sytuacji w wojsku. Na ręce ministra Boniego jeszcze na rok przed katastrofą smoleńską przekazałem informacje o nieprawidłowościach w armii. Donald Tusk jak zwykle zignorował je. Więc także on odpowiada za sytuację w wojsku i nie można przejść nad tym do porządku dziennego.
gen. Sławomir Petelicki
Współtwórca i dwukrotny dowódca GROM