W maju 1983 roku na komisariacie milicji skatowano 19-letniego Grzegorza Przemyka, syna znanej opozycyjnej poetki Barbary Sadowskiej. Zmarł po kilku dniach z powodu obrażeń wewnętrznych. Wtedy dość znane kreatury Jerzy Urban i Czesław Kiszczak natychmiast zrzuciły całą odpowiedzialność za śmierć młodego mężczyzny na Bogu ducha winnych sanitariuszy. Kiszczak, szef esbeków, napisał wówczas do swoich ludzi notatkę: "Ma być tylko jedna wersja śledztwa - sanitariusze". Nieważne, że nikt w to nie wierzył, sanitariuszy skazano. Dopiero po 1989 roku, po wielu sądowych bojach i zmianach akcji, udało się skazać jednego milicjanta odpowiedzialnego za zbrodnię, ale za kraty nie trafił, bo jest chorowity. To, co przez lata robili polscy sędziowie w tej sprawie, woła o pomstę do nieba. Dopiero sędziowie w Strasburgu zaczynają teraz przywracać wiarę w sprawiedliwość. Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, że polskie sądy dopuściły do przedawnienia z powodu przewlekłości postępowań w sprawie zamordowania Przemyka. Pytanie, czy dopuściły celowo, czy też nie? Żyjemy przecież w kraju, w którym pijący publicznie wódkę i śmiejący się w nos swoim ofiarom komunistyczny zbrodniarz Czesław Kiszczak przez polskich sędziów jest uznawany za tak bardzo chorego, że nie może odpowiedzieć za swoje zbrodnie. Tacy to sędziowie
Sławomir Jastrzębowski: Znów zapłacimy za polskich sędziów
2013-09-18
6:50
Na początek ważne pytanie: czy zapłacimy my, obywatele, za błędy polskich sędziów, czy za ich celowe działanie? Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu uznał, że polscy sędziowie są winni złamania konwencji praw człowieka w sprawie Grzegorza Przemyka. Polska (w praktyce my, nie sędziowie) musi zapłacić 20 tysięcy euro kary ojcu zamordowanego przez komunistów maturzysty.