Sławomir Jastrzębowski: Wyborczo, czemu łżesz, broniąc błazna?

2014-02-14 1:00

Jakąś mało ważną mam chwilowo wojenkę z "Wyborczą", a właściwie z mało ważnym Wojewódzkim, którego przygarnięto do radia należącego do owego koncernu. Koncern ten postanowił bronić swojego człowieka, co w pewnych okolicznościach byłoby szlachetne. Ale w tych jest obrzydliwe. Przepraszam Szanownych Czytelników "Super Expressu", że zawracam oczy takimi drobiazgami, ale kłamstewka podawane na temat tej żenady umieszczane są teoretycznie na prestiżowej stronie "Gazety Wyborczej". Te kłamstewka dotyczą najważniejszej dla mnie w Polsce - dzięki wiernym Czytelnikom - gazety. Dlatego kilka słów demaskujących kłamczuszków.

Otóż 10 lutego do naszej redakcji zadzwonił człowiek podający się za rzecznika prasowego zakładu karnego, w którym przebywał morderca dzieci Mariusz Trynkiewicz. Tenże człowiek zaproponował przeprowadzenie telefonicznego wywiadu z Trynkiewiczem pod warunkiem, że wywiad przeprowadzi sam redaktor naczelny, ponieważ rzekomy Trynkiewicz miał rzekomo udzielić wywiadu tylko samym szefom trzech największych gazet w Polsce.

Ponieważ nawet początkujący dziennikarz wie, że osadzony w zakładzie karnym nie ma możliwości udzielania wywiadów bez specjalnych, wymagających czasochłonnych procedur zezwoleń, nie chciało mi się tracić czasu na oszusta czy też szaleńca. Ten jednak namolnie się dobijał, używając komediowego w istocie argumentu, że "sam Michnik już przeprowadził z Trynkiewiczem wywiad".

Każdy, kto zna rzeczywistość polskiej prasy, wie, że Michnik nie rozmawiałby z żadnym mordercą przez telefon, już choćby dlatego, że nie uczestniczy w takich bieżących pracach redakcji od lat. Po tej bzdurze poprosiłem swojego zastępcę, żeby porozmawiał trochę dla żartu z rzekomym Trynkiewiczem. Zastępcę przed wywiadem poinformowałem o tym, że "Michnik już rozmawiał", czyli, że po drugiej stronie jest albo oszust, albo schizofrenik. Nagrywaliśmy całą rozmowę i mamy jej zapis.

Mój zastępca odegrał swoją rolę nawet za dobrze. Udawał zainteresowanego i chyba nieco bawił się kosztem oszusta. W czasie rozmowy spytał między innymi o telefon do zakładu karnego i o numer komórki do rzecznika więzienia, ale biedny podający się za rzecznika oszust nie przygotował się zbyt dobrze i nawet nie znał tych numerów. Natychmiast po tym niby-wywiadzie (do sprawdzenia na mojej stronie) umieściłem drwiący wpis na Facebooku: "Oszust udający Trynkiewicza zadzwonił właśnie do ťSuper ExpressuŤ i udzielił przekonującego ťwywiaduŤ. Nawet utalentowany głupeczek;)))". Powtarzam, można to sprawdzić.

Mieliśmy od początku pełną świadomość, że rozmawiamy z oszustami. Następnego dnia radio, w którym z nieznanych mi powodów pracę znalazł Wojewódzki, zrobiło obrzydliwą, wstrętną, haniebną, gwałcącą uczucia ofiar audycję. Z wyjścia pedofila mordercy Wojewódzki i jego niemądry team zrobili temat żartów. Na przykład śpiewano z dedykacją dla mordercy "Wszystkie dzieci nasze są" i świetnie się w studiu bawiono. Puszczono też jedynie fragment rozmowy z moim zastępcą. Celem tej manipulacji - bo kilka wyrwanych z kontekstu zdań jest zwykłą manipulacją - miało być rzekome udowodnienie, że "Super Express" został "wkręcony" i oszukany. Tylko że to kłamstwo, które demaskują wszystkie podane przeze mnie powyżej fakty.

Teraz "Wyborcza" edytuje na swoich stronach informacje zniesławiające "Super Express", ponieważ opisaliśmy obrzydliwą audycję Wojewódzkiego, w której szydził z pomordowanych dzieci. Ten dość nędznie schodzący ze sceny błazen wydalił z siebie histeryczne oświadczenie, że niby jego audycja miała pokazać… mój cynizm. Tak? Żeby obnażyć mój cynizm, szydziłeś z zamordowanych dzieci, puszczałeś mordercy piosenkę "Wszystkie dzieci nasze są" i świetnie się na antenie bawiłeś? Myślisz, że przekonasz do tego rodziców zamordowanych przez pedofila dzieci, błaźnie?

Zobacz: Sławomir Jastrzębowski: Wojewódzki pluje na ofiary pedofila