Sławomir Jastrzębowski: Wolność z polskich sądów

2011-09-13 9:35

Dziś w naszym dodatku "to ROBIĆ!" drukujemy wywiad z amerykańską dziennikarką, korespondentką "USA Today" Kathy Kiely na temat wolności słowa. Prawdziwej wolności słowa, a nie tej spłodzonej przez grupki interesu i reglamentowanej w Polsce.

Lekturę gorąco polecam, bo warto wyczuć to gigantyczne zdziwienie dziennikarki, kiedy dowiaduje się, co w Polsce z wolnością słowa wyrabiają sędziowie i prokuratorzy. Polskie sądy reprezentują w swoim orzecznictwie nadzwyczaj często i bez żenady interesy uprzywilejowanych grup. W moim głębokim przekonaniu - ze szkodą dla zwykłych ludzi, którzy mają prawo do szeroko rozumianej informacji, a nie do posłusznych rządowi i możnym tego świata mediów. Amerykańska dziennikarka nie chce więc nam uwierzyć, że szef polskich prokuratorów wydał wojnę żurnalistom, jeśli będą informować o stanie śledztw bez zgody prokuratorów. Spytała nas, czy to nie żart, że szef wszystkich polskich śledczych walczy z mediami. W USA prokurator, który wypowiedziałby takie słowa, zapewne po kilku godzinach wyleciałby ze swego stanowiska. U nas celebryci, a nawet proeliciarscy dziennikarze wykorzystują chrome prawo do nabijania sobie kasy kosztem niezależnych mediów. W Stanach, kraju poważnie traktującym wolność słowa, przepisy są proste: w miejscu publicznym dziennikarze mogą zdobywać informacje i robić zdjęcia osobom publicznym, a w Polsce, jak się sądowi spodoba. W Stanach był w zasadzie tylko jeden śmiałek, który walczył z fotoreporterami stanowym prawem. Ten gubernator nazywał się Schwarzenegger. Zapewne znany bardziej z mięśni niż głowy aktor bał się, że przez media jego liczne skoki na bok wyjdą na jaw. W Stanach wyszły. A u nas sądy skazałyby za takie publikacje dziennikarzy... Taką mamy sędziowską wolność.