Po pierwsze, tak zwany efekt cieplarniany, za który odpowiadać ma emisja dwutlenku węgla, wcale nie został naukowo udowodniony, a wielu fachowców uważa wręcz, że to wymysł służący bogatym do tego, żeby byli jeszcze bogatsi. Po drugie, co najwyżej średni kraj na świecie, czyli Polska, ma globalnie żaden wpływ na emisję dwutlenku węgla, ponieważ prawdziwi giganci, jak choćby Chiny, mają głęboko gdzieś bzdury nazywane efektem cieplarnianym i emitują do atmosfery tyle dwutlenku węgla, ile tylko mogą. Dzięki temu ich przemysł ma się naprawdę nieźle. Tymczasem nasz przemysł i nasza energia są oparte w dużej części na spalaniu węgla, którego mamy sporo.
Patrz też: Sławomir Jastrzębowski o Ikonowiczu: Wielki sukces państwa polskiego
Co trzeba więc zrobić, żeby polski przemysł zniszczyć? Wystarczy, że eurokraci reprezentujący interesy nie żadnej tam Unii Europejskiej, tylko Niemiec i Francji, uznają, że Polska produkuje za dużo rzekomo strasznie niebezpiecznego dwutlenku węgla i będzie za to karana. Że oznacza to niszczenie polskiego przemysłu, przemysłu kraju, który ma wiele do nadrobienia, żeby dogonić bogaty zachód Europy. To nie jest w interesie Niemiec i Francji. W dzisiejszym "Super Expressie" europoseł Konrad Szymański komentuje decyzję sądu w Luksemburgu, który odrzucił skargę Polski na drakońsko niskie limity CO2. Powiedział: "Nie wykluczyłbym w przypadku sędziów sądu UE, że są podatni na pogląd, iż warto pomagać przemysłowi w starych krajach Unii. Ta ostatnia decyzja sądu niewiele ma wspólnego z polityką proekologiczną. Jest za to niezwykle wygodna dla istotnych sektorów przemysłu w Niemczech czy Francji". Ponieważ to polityk, musi mówić dyplomatycznie. Ja niedyplomatycznie powiem, że niektórzy polscy politycy już się połapali, że z Polski Unia chce zrobić kraj biedaków. Tylko czy my się musimy godzić na ekonomiczną okupację?