Oni są kastą uprzywilejowaną, a my pariasami, których gnębi się na ich własne życzenie (w końcu to my wybraliśmy tych polityków, którzy rządzą w taki sposób). Polska nie jest dla nich dobrem wspólnym, którym trzeba dobrze zarządzać dla pożytku obywateli, tylko dojną krową, z której można wydoić, ile się chce. Warto pamiętać, że te pieniądze, które politycy i ich znajomi kradną ze spółek, są kradzione nam, podatnikom. To dlatego zwiększane są podatki. Tak, żeby oni mogli dla siebie więcej nakraść. Proste.
A teraz przykład innej zgodnej z obowiązującym prawem patologii polskiej, którą opisuje dzisiejszy "Super Express". Patologii wartej ponad 100 milionów złotych, które odbiera się chorym. W jaki sposób? Bardzo prosty, chodzi o takie nic nieznaczące tyci, tyci. O zaledwie 0,2 procent. O taki drobiażdżek, który bierze dla siebie z naszych pieniędzy Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Bierze je z sumy, którą zabiera się nam co miesiąc na leczenie z pensji i emerytur.
Te pieniądze powinny trafiać do Narodowego Funduszu Zdrowia. I trafiają, ale nie 100 proc. tylko 99,8. Jaka to różnica? Prawie 109 milionów złotych, tyle wynosi owe tyci, tyci i tyle urzędnicy ZUS zabierają dla siebie zamiast przekazać te pieniądze chorym, którzy nie mają na leczenie. Warto pomyśleć o tych 100 milionach zabieranych przez ZUS, kiedy dla Twojego znajomego czy członka rodziny zabraknie pieniędzy na leczenie, pobyt w szpitalu, badania. Ty wybrałeś polityków, więc się ciesz nimi i ich dokonaniami. Nie cieszysz się? Nie? Widocznie jesteś oszołomem...