Do tej pory na rynku ogólnopolskiej prasy codziennej mieliśmy ponadpartyjne tabloidy reprezentujące interesy swoich czytelników oraz "Gazetę Wyborczą" krytykującą PiS i "Rzeczpospolitą" krytykującą PO. Taki podział wydawał się reprezentatywny i stabilny.
Najważniejsi dziennikarze "Rzeczpospolitej" pisujący też do "Uważam rze" sprawnie radzili sobie z dyskomfortem łatki PiS-owskich aparatczyków. Bo nawet jeśli awanse zawdzięczali byłej najważniejszej partii, to przecież bronili się swoimi schludnie logicznymi poglądami, które charakteryzowali jako konserwatywne. Nazywali sami siebie "niepokornymi" i uderzali w patetyczne tony obrońców wartości przed hordami zdegenerowanej biznesowo-poubeckiej kliki. Narrację taką uważam za dopuszczalną, choć zbyt nachalne dęcie we własne trąbki trąci nutą kabotyństwa. Tak czy siak spełniała "Rzeczpospolita" pożyteczną rolę godnej szacunku, choć dość radykalnej przeciwwagi dla "Gazety Wyborczej".
Czy jednak po sprzedaży "Rzeczpospolitej" polskiemu biznesmenowi, który nie jawi się jako twardy elektorat PiS-u, linia "niepokornych" redaktorów uległa zmianie? Zdaje mi się, że i owszem. Otóż "Rzeczpospolita", której przecieki z afery hazardowej o mało nie rozmontowały Platformy Obywatelskiej, wczoraj aferę korupcyjną PO w Wałbrzychu prawie przemilcza. Poświęca jej malutki artykulik w środku numeru. "Gazeta Wyborcza" zdaje się w tej sprawie niezwykle ostra w stosunku do PO, poświęcając tej sprawie wielokrotnie więcej miejsca niż "niepokorni" do tej pory wobec rządu dziennikarze. Sądzę, że to raczej kalkulacja niż zbieg okoliczności...
Zawirowaniom na rynku prasy nie poświęcałbym zbyt wiele miejsca, gdyby nie przejawy dość nowej walki "Rzeczpospolitej" z naprawdę wolną gazetą. W tekście związanego z "Rzeczpospolitą" "Uważam rze" Igor Janke używając języka nienawiści, wyzywa "Super Express" od brukowców. Równie dobrze może ten elegant o gejach pisać "pedały", o Murzynach - "czarnuchy", a o żydach - to jak już chce. Mechanizm jest tak samo wstrętny i obrzydliwy, tak samo głęboko pejoratywnie nacechowany, więc Janke sięga po niego ochoczo.
Dlaczego Janke nie brzydzi się samego siebie? Jego wybiórczą wrażliwość razi fakt pokazania przez nas Polakom, jaki naprawdę jest pewien senator. Faryzeuszom z "Rzeczpospolitej" polecam przypomnieć sobie, jak i jakimi metodami zniszczyli Szeremietiewa. Na koniec porada: zdaje się, że w waszym przypadku możecie uratować stołki albo twarze. Tertium non datur. Co wybierzecie wy, "niepokorni", absolutnie nieuzależnieni od żadnej partii?