Ale wiadomo: im bardziej zaprzeczają, tym bardziej się zbliżają. Znaleźli się więc komentatorzy, którzy brutalnie stwierdzili, że PiS z SLD może rządzić, bo sporo ich łączy gospodarczo, a ideologicznie wszystko raczej dzieli. I kiedy tak sobie gadano i gderano, ludzie sukcesu zajęli się tym, czym zajmują się ludzie sukcesu, czyli działaniem.
W siedzibie głównej Platformy przed działaniem odbyło się zapewne krótkie genialne rozumowanie: po co się bawić w koalicję, skoro koalicjantom trzeba potem dawać miód w postaci stanowisk ministerialnych, a może i wicepremiera? Lepiej zrobić koalicję z SLD w nowoczesnej formule: połykać im posłów po sztuce i wrzucać do swojego woreczka.
Na pierwsze połknięcie poszedł Bartosz Arłukowicz. Smaczny, tłusty kąsek! Ach, jak się oblizywano. Wczoraj połknięty został przez PO kolejny poseł SLD Grzegorz Pisalski, dużo mniej znany, kościsty, ale szabelkę do głosowania ma.
Nie oszukujmy się, geniusz PO bierze się z wiedzy, z przeczytanych lektur. Ich stratedzy z pewnością przyswoili między innymi wybitny kryminał Agaty Christie "Dziesięciu małych Murzynków" z makabryczną wyliczanką zaczynającą się jakoś tak: "Dziesięciu małych Murzynków/obiad pyszny zjadało/jeden się zakrztusił/dziewięciu zostało...". Nadmienię, że u Christie ostatni żywy Murzynek przytłoczony rozpaczą i samotnością niestety wiesza się. Posłów SLD jest chyba 43 albo 42? Nie wiem. Tak szybko są połykani...