Sławomir Jastrzębowski: Spóźniony kac Żakowskich

2011-12-21 3:00

Na wstępie chciałbym przeprosić pana redaktora Jacka Żakowskiego za użycie jego nazwiska w tytule w liczbie mnogiej, co przyznaję, nie jest eleganckie. Na usprawiedliwienie mam ważki, jak mniemam, powód, otóż pan Żakowski jest jednak reprezentantem pewnego środowiska i mentalności roszczącej sobie prawo do przeobrażania mentalności innych środowisk, stąd więc to wyłącznie publicystyczne rozmnożenie.

A teraz do kaca, czyli do rzeczy. W listopadzie tego roku po zamieszkach w Warszawie w czasie Święta Niepodległości "Super Express" przeprowadził wywiad z red. Żakowskim. Nasza redakcja krytykowała pomysł zapraszania do Polski przez lewicująco-toleranckie media i środowiska Niemców z Antify, którzy przedstawiani byli jako szlachetni antyfaszyści. Dla nas byli to zwykli bandyci, których zaproszono, żeby zakłócali Marsz Niepodległości i bili ludzi.

Mieliśmy swoje argumenty, świadków, zdjęcia, które potwierdzały ton naszych publikacji. W opozycji do takiego widzenia problemu stał red. Jacek Żakowski i mówił o tym w wywiadzie na naszych łamach. "Ma pan moralnego kaca po 11 listopada?" - pytał nasz dziennikarz świeżo po zamieszkach. Jacek Żakowski odpowiadał: "Miałbym, gdyby Antifa napadła na Marsz Niepodległości, demolowała miasto, raniła policjantów.

Mam jednak kaca jako dziennikarz, gdyż media powszechnie dezinformowały ludzi o tym, co się stało. W sensie wydarzeń. Zadziwiające, że próbuje się budować symetrię między zatrzymanymi działaczami z Niemiec a tabunami rozszalałych polskich bandytów". Wczoraj warszawski sąd skazał pięciu niemieckich bandytów z Antify za udział w grupie, która biła policjanta, jeden ze szlachetnych germańskich bandziorów tłukł policjanta jakimś drewnianym przedmiotem. Kac to straszne uczucie. Współczuję Żakowskim...