Zakajew był zwykłym aktorem. Grał w teatrze w Groznym. Zajął się polityką, ponieważ chciał wolnej Czeczenii. Rosja nie chciała i nie chce, więc wrzuciła go do jednego worka z czeczeńskimi terrorystami. Wydała za nim list gończy, który w ramach działania Interpolu zobowiązuje naszą policję do zatrzymania go. Z jednej strony Polska wydała mu wizę, a z drugiej musi Zakajewa zatrzymać. Ale nie musimy go przekazywać Rosji.
Zakajew był już dwukrotnie zatrzymywany na terenie państw Unii Europejskiej z polecenia Rosji. Ani Duńczycy, ani Anglicy nie znaleźli podstaw, żeby łączyć go w jakikolwiek sposób z terroryzmem. Poza tym niezależne sądy stwierdziły, że Rosja posługiwała się zeznaniami świadka przeciw Czeczenowi, które zostały wymuszone torturami. Wielka Brytania dała Zakajewowi azyl polityczny. Uznano, że w Rosji mogłyby mu grozić tortury, a nawet śmierć.
Sami Rosjanie do tej pory nie przedstawili żadnych nowych dowodów, na podstawie których Zakajewa można by nazwać terrorystą albo z terroryzmem łączyć. On sam odżegnuje się od takich metod walki o wolność swojego kraju. Trudno uwierzyć, że w Rosji mógłby liczyć na uczciwy proces. Powinniśmy go zatem wydać naszemu wielkiemu sąsiadowi? Mam nadzieję, że dla nas wszystkich to pytanie wyłącznie retoryczne.