Sławomir Jastrzębowski: Proszę mi pomóc: czy ja przepraszam Dorna?

2011-03-28 4:00

Sąd zakomunikował mi wyrokiem, że ja... przepraszam Ludwika Dorna za to, co o znanym polityku "Super Express" napisał. Konstrukcja, w której sąd informuje mnie, że ja przepraszam, jest dziwna, ale takie jest prawo. Z wyrokiem się nie zgadzam, ale muszę go opublikować, co dziś czynię. I tu proszę Czytelników o pomoc: proszę zapoznać się z faktami i pomóc mi podjąć wewnętrzną decyzję, czy "SE" powinien szczerze Dorna przepraszać, czy może w naszej redakcji wzorowo wykonujemy wobec narodu dziennikarską pracę?

W 2008 roku dziennikarze "Super Expressu" wyśledzili, że Ludwik Dorn chce sądowego obniżenia alimentów. Dorn zarabiał i zarabia dużo, dużo więcej niż statystyczny Polak, a jednak nie chciał płacić alimentów w wysokości zasądzonej mu przez sąd i chciał, aby sąd te alimenty mu obniżył. To ważna informacja dla Polaków, którzy wybierając polityka, chcą wiedzieć nie tylko, jakie ma poglądy, ale także to, czy owe poglądy wchodzą z życiem prywatnym w jakąkolwiek interakcję. A życie prywatne Dorna jest skomplikowane, trzy żony, cztery córki... miał prawo walczyć, żeby dwóm córkom dawać mniej pieniędzy niż dotychczas. Walczył w sądzie. "Super Express" o działaniach polityka, bulwersujących szczególnie Polki samotnie wychowujące dzieci, doniósł w artykule "Dorn skąpi na alimenty".

Przeczytaj koniecznie: Sławomir Jastrzębowski: Bankierzy i cinkciarze

I choć Dorn mógł zgrzytać z powodu artykułu zębami, nie mógł zakwestionować prawdziwych ustaleń. Pretekst do procesu znalazł w zajawce artykułu, która pojawiła się tego dnia na pierwszej stronie "SE", i która brzmiała "Były wicepremier żałuje pieniędzy na swoje córki", "Dorn nie chce płacić alimentów". Nasze sądowe boje dotyczyły tylko jednego zdania z zajawki: "Dorn nie chce płacić alimentów". Polityk twierdził, że to kłamstwo, bo on chce płacić, tylko mniej. "Super Express" twierdził, że nasz skrót jest absolutnie uzasadniony i prawdziwy, bo Dorn nie chce płacić alimentów w takiej wysokości, w jakiej dotychczas płacił, a poza tym zajawka odsyła do pełnego tekstu artykułu, którego prawdziwości nie kwestionowano. Sąd tak naprawdę musiał tylko dokonać interpretacji owego jednego zdania. I dokonał jej na niekorzyść "Super Expressu".

Ku naszemu najwyższemu zdziwieniu sąd nie dopatrzył się w publikacji interesu publicznego. W moim przekonaniu ten interes jest oczywisty i natychmiast rzucający się w oczy każdemu Czytelnikowi. Po to właśnie są gazety w demokratycznych krajach, żeby krytycznie pisały o poczynaniach polityków.

Kończąc, zastanawiam się, czy sędziowie nie wpadli we własną pułapkę, kazali mi opublikować przeprosiny Dorna, które nie tłumaczą całej sprawy, a właśnie mnie zarzucali, że zajawka na pierwszej stronie nie mówi całej prawdy...

A zatem Drodzy Czytelnicy? Zostaliśmy sprawiedliwie skazani, czy też dobrze służymy Polakom?