Cóż, jeśli tego błędu zmienić się już nie da, bo poszedł w świat i został w tysiącach materiałów wydrukowany, to zróbmy z tego zaletę, zróbmy z tego niepowtarzalny znak firmowy. I zastanówmy się, czy rzeczywiście Anglicy będą z tego powodu z nas szydzić?
Śmiem wątpić. Niby dlaczego nie mieliby pomyśleć, że to tak specjalnie? Przypomina mi się pewna konferencja na Zachodzie na temat przyszłości mediów, w której brałem udział. Organizatorzy zapewniali tłumaczenie na bieżąco z kilkunastu języków.
Jednym z prelegentów był Polak pracujący dla dużej korporacji. Mógł mówić po polsku, ale wybrał angielski. Robił błędy, mieszał czasy i mógłby zostać wyśmiany z powodu takiej sobie (delikatnie mówiąc) znajomości angielskiego. Ale na koniec swojego wystąpienia dostał najgłośniejsze brawa od międzynarodowej widowni.
Te brawa były zachętą, ale i uznaniem dla wysiłku językowego mówcy. Były swego rodzaju pokrzepieniem "stary, zrozumieliśmy cię, dobrze ci szło". Takiego właśnie podejścia nam Polakom brakuje, tego właśnie moglibyśmy się uczyć od bardziej od nas optymistycznie nastawionych do świata naszych sąsiadów z Zachodu.
Jesteśmy społeczeństwem coraz bardziej otwartym na innych, ale ciągle za dużo w nas krępujących kompleksów. Niepotrzebnie. Czujmy się jak w domu, jesteśmy w nim.