W maju 2009 roku "Super Express" pokazał, jak była wicedyrektor Agencji Informacji Telewizji Polskiej i kojarzona z PiS dziennikarka przed wyborami do Parlamentu Europejskiego wynosi wielgaśne zdjęcia Zbigniewa Ziobry z samochodu. Zdjęcie było absolutnie prawdziwe, więc zdenerwowało. Pani Patrycja Kotecka obejrzała i zażądała od "Super Expressu" 60 tys. zł oraz przeprosin za rzekome naruszenie jej czci i dóbr osobistych.
Argumentowała, że wcale nie pomagała swojemu przyjacielowi w kampanii i że to nie były plakaty wyborcze. Co więc to było? Rulony zdjęć legitymacyjnych wielkości metr na pół metra? Czy była ważna dziennikarka publicznej telewizji może nosić zdjęcia byłego ministra? Ale oczywiście, że może. Czy wolna prasa w wolnym kraju może o tym pisać? Sąd pokazał Pani Koteckiej, że tak. Czy Pani Kotecka - ta sama, która jako dziennikarka używała laptopa ministra sprawiedliwości - może się wypowiadać o patologiach? Oczywiście, że może, ale nie może chyba nikomu zabronić przyjmowania tego z lekką rezerwą.
"Super Express" wielokrotnie dawał dowody, że nie jest ani prawicowy, ani liberalny, ani lewicowy. Nie było, nie ma i nie będzie w gazecie, którą kieruję, żadnych patologii, co zarzuca nam Pani Kotecka, żadnych politycznych zleceń na kogokolwiek. Niczego żadnemu politykowi w tym kraju nie zawdzięczam, ani pracy, ani stanowiska. Chyba nie każdy może to o sobie powiedzieć.