I bawili się długo w przekonaniu o swojej bezkarności. Ale okazało się, że Ruch Palikota (też jestem zdziwiony, że oni się jednak mogą do czegoś pożytecznego przydać) zażądał listy polityków, którzy od PO, czyli w sumie od nas, podatników, te garnitury dostawali. I teraz uwaga! Jeśli taki polityk dostał otulinę całoroczną dwuczęściową wartą więcej niż połowa najniższego miesięcznego wynagrodzenia za pracę, to on, znaczy ten polityk, musi to wpisać do rejestru korzyści jako darowiznę i zapłacić od tej otuliny podatek. Jeśli zaś takiego podatku od darowizny, na przykład garnituru, nie zapłacił, to niestety złamał prawo i naraził się na odpowiedzialność skarbową. To takie przykre.
A co by było, gdyby się okazało, że garnitury na koszt PO, czyli podatników, fundował sobie premier Donald Tusk? A co by było, gdyby się okazało, że nie odprowadził od tego podatku i nie wpisał do rejestru korzyści? Wtedy do akcji mógłby wkroczyć Jacek "ja wam wszystko odbiorę" Rostowski. "Super Express" informował parę dni temu, że minister finansów przeniósł się do willi obok premiera. Może chce wytropić, w których szafach premier trzyma garnitury? Bo przecież chyba nie namawiają się, jak połknąć garniturową żabę? I na koniec, Drogi Podatniku-Czytelniku, jak się czujesz jako sponsor cygar i garniturów dla PO? Prawda, że to dobrze wydane Twoje pieniądze?