Sławomir Jastrzębowski: Panie doktorze G.! Będziemy! Może Pan na nas liczyć!

2012-10-24 4:00

Panie doktorze G., dziś rozpoczyna się Pana głośny proces. Jest pan oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci. Według prokuratury naraził Pan życie człowieka, zostawiając gazik w sercu pacjenta. Tak, gazik w sercu pacjenta! Dziwiłbym się, gdyby taki pacjent przeżył, ale ja nie jestem lekarzem. Pan jest lekarzem, podobno wybitnym.

Będzie zapewne Panu trudno na sali sądowej, ale może Pan liczyć na "Super Express", będziemy dziś o godzinie 9 w mokotowskim sądzie. Pamiętamy bowiem, jak musieliśmy Pana przepraszać, bo tak kazał nam sąd. Bo przecież Pan był niewinny… O, nie my jedni musieliśmy Pana przepraszać. Taki na przykład Ziobro na konferencji prasowej 14 lutego 2007 roku powiedział: "Już nikt nigdy przez tego Pana życia pozbawiony nie będzie" i ruszyła machina sądownicza przeciw niemu. Na przeprosiny w telewizjach musiał chłop wydać majątek. I co teraz? Przecież praktycznie prokurator w akcie oskarżenia przeciw Panu mówi prawie to samo co ukarany przez sąd i wyszydzony przez niektóre media Ziobro. Proces może się skończyć korzystnie dla Pana (wtedy będzie Pan Garlickim) albo niekorzystnie (i wtedy będzie Pan doktorem G.). A jeśli - oczywiście czysto teoretycznie - proces skończyłby się nie po Pana myśli, to co? Przeprosi Pan wtedy "Super Express" i Ziobrę? Moim zdaniem, Panie doktorze, problem nie polega na tym, że Pan latał na skargę do polskich sądów, bo do tego ma Pan prawo, problem - moim zdaniem - polega na tym, że sądy cywilne powinny się wstrzymać z orzeczeniami w Pana sprawie, zanim nie zapadnie wyrok w procesie karnym. Tak czy siak, Panie doktorze, "Super Express" będzie w sądzie i będzie tę sprawę obserwował.